Cicho westchnął. Spróbował jakoś się przełamać i poszedł poszukać jakichś ubrań. Tak, jak się spodziewał, w pokoju panował niezły bałagan. Sprzątanie nie było w stylu Ezia. Connor uśmiechnął się pod nosem, sam do siebie. W końcu znalazł dresy, które na niego pasowały. Bluza miała duży kaptur. I dobrze. Będzie mógł jakoś ukryć pod nim swoją "rozoraną" twarz. Obciągnął lewy rękaw, żeby schować w nim dłoń z wybrakowanymi palcami.
Nie najlepiej się czuł, nosząc na sobie ciuchy Ezia, ale cóż poradzić... Wszedł z powrotem do salonu i zerknął na Ciri.