Connor:
("dzień bójki pod Bidą")
Zmotywowany dźwiękiem syreny, sam już nie wiedział, ambulansu czy radiowozu, zebrał się w sobie, by zgarnąć tyłek z parkingu i wyruszyć w bardzo długą podróż do domu.
Jakoś dowlókł się i rzucił na kanapę w salonie, bo do sypialni było za daleko. Był na sporym głodzie narkotykowym, ale strach przed tym, że Ciri mogłaby go zostawić trzymał go w szachu.
Pod stołem stała butelka z resztką wódki. Naprawdę niewiele tam już było. W sam raz na znieczulenie...
(następny dzień)
Nie mógł w nocy spać. Ciągle dręczyły go różne koszmary... A właściwie to wspomnienia z przeszłości, dodatkowo podkolorowane przez umysł na haju i wymieszane ze sobą. Obudził się koło czwartej i poszedł do łazienki, ogarnąć się po wczorajszym. Zimna woda dobrze działała na zmęczone ciało, ale nie była w stanie uleczyć złamanego ducha. Szczególnie, gdy zdał sobie sprawę, że od dzisiejszej wizytacji bardzo wiele zależy...
Żeby zająć sobie czymś czas i nie myśleć o na... wiadomo czym, zrobił delikatne porządki, głównie w pokoju dziennym, bo w sypialni zawsze panował bałagan i zdążył się już z nim zżyć.
Potem wyszedł na dwór. Świeże, poranne powietrze zawsze sprawiało, że człowiek mógł poczuć się odrobinę lepiej.