Zamek nad jeziorem

[Alyss]

-Może zachód słońca. To pożegnanie. Słonecko robi papa. Ostatnia chwila-mruknęła w połowie do siebie, w połowie do niego.-Te liczby to musi być coś z odliczaniem od danego punktu.

[Connor]

// Załóżmy, że mamy w fabule ten dzień, co potrzeba xD

- Czyli tak: zachód słońca... Skoro tam jest wymieniony lipiec, to pewnie od lipca trza odliczyć... - tu urwał i zaczął w pamięci coś liczyć. Raz, drugi...
- To by wypadało dzisiaj - powiedział, ze zdziwieniem - To chodźmy na zewnątrz, bo słońce jest już nisko.

[Elynn]

__________
ALE URWAŁ!

[Connor]

// Whaaat?...

[Alyss]

// O.o

[Elynn]

_______________________________________________________________________-

// Załóżmy, że mamy w fabule ten dzień, co potrzeba xD

- Czyli tak: zachód słońca... Skoro tam jest wymieniony lipiec, to pewnie od lipca trza odliczyć... - tu urwał i zaczął w pamięci coś liczyć. Raz, drugi...
- To by wypadało dzisiaj - powiedział, ze zdziwieniem - To chodźmy na zewnątrz, bo słońce jest już nisko.

U mnie w klasie jak ktoś coś powie o 'urywaniu' to zaraz się drą 'ALE URWAŁ!'

[Alyss]

//Aaaa.. xD
-Mamy szczęście.-mruknęła ze zdziwieniem.

[Connor]

// Uhmm... xD
 Wyjrzał jeszcze raz przez okno. Strasznie wysoko nie było. Kilka metrów. Wzruszył ramionami i pchnął okiennicę. Otworzyła się, ze zgrzytem. Wdrapał się na parapet i wyskoczył, efektownie lądując na trawie. Wstał i spojrzał w kierunku okna, na siostrę.

[Alyss]

Również skoczyła. Bądź co bądź na tchórza wyjść nie mogła. Trochę to szczeniackie, ale tak było.

[Connor]

Podszedł do miejsca, gdzie padał cień iglicy. Słońce było nisko, ale nie aż tak, jak potrzeba.
- I co będziemy tu kopać?...

[Alyss]

-Chyba tak. W każdym razie nie mam innego pomysłu.

[Connor]

Usiadł na ziemi.
- To chyba jeszcze chwilę musimy poczekać - wyjął z kieszeni inny nóż. Ten miał szersze ostrze, więc mógłby posłużyć do kopania.

[Alyss]

Skinęła głową milcząc.

[Connor]

Zaczął obracać nóż w dłoniach, z braku zajęcia.

[Alyss]

Spojrzała w niebo mrużąc oczy