Fox:
Znowu się zachwiała i na chwilę przystanęła, by złapać równowagę. Po raz pierwszy czuła się tak nietrzeźwa i nie bardzo potrafiła iść na tyle szybko jak by chciała. W zasadzie to jeszcze nie wiedziała, gdzie dokładnie idzie, bo nie miała gdzie się podziać. Peter dosłownie wystawił ją za drzwi i kazał iść do diabła. Nie zdawała sobie sprawy jak wygląda, sukienka tak krótka, że pochylenie się groziłoby zawałem męskiej części społeczeństwa, buty na wysokich obcasach i starannie zrobiony makijaż, który nie zdołał ukryć świeżego śladu uderzenia na policzku dziewczyny.
Jakimś cudem wspięła się po schodach, nie zaliczając przy tym gleby, sądziła, że siłą rozpędu, zatrzymała się bowiem dopiero na przeciwległej ścianie, na której, na jej szczęście znajdowały się drzwi, prowadzące do mieszkania Fox, zajmowanego obecnie przez Jona. Zapukała i dla pewności zadzwoniła jeszcze dzwonkiem i zupełnie bez zastanowienia się nad tym, że drzwi otwierają się jednak i to na dodatek do wewnątrz, oparła się o nie ciężko, bo świat znowu zatańczył wokół Fox walca. Albo mazura, to zależy.