2
« dnia: Sierpień 08, 2016, 20:20:48 »
Teraz Rivaille, nie odwracając całkowicie uwagi od rannej, skupił się bardziej na T.D.
Ten skończony dureń zlekceważył go, zapewne przekonany, że wilk o zdecydowanie mniejszej aparycji nie da sobie z nim rady. To nie był jego pierwszy błąd w życiu, ale na pewno ostatni.
Prawdą był fakt, że T.D, w przeciwieństwie do Rivaille, należał do postawniej zbudowanych i wyższych osobników. Ale samo to nie decyduje o zwycięstwie lub porażce.
Kruczoczarna sierść aż zafalowała, kiedy Rivaille spiął mięśnie do skoku. Był dużo szybszy od przeciwnika i nie zamierzał się z nim patyczkować, rzucając mu się prosto do gardła, z którego wydobył się krótki, urwany skowyt.. Zacisnął na nim szczęki. Starszy wilkokrwisty, usiłując się bronić, zaryzykował przewrócenie się na bok i przetoczenie po trawie, efektem czego krew bryznęła na wszystkie strony. Ale przez krótką chwilę miał okazję do zranienia Rivaille i mu się to udało. Rozorał mu pazurami bark, kłami zadając niezbyt poważną ranę na szyi.
Ale nie zmieniło to jego straconej pozycji, a właściwie nawet ją pogorszyło, bo z chwili na chwilę tracił coraz więcej krwi, a czarny wilk sprawiał wrażenie całkowicie nieczułego na ból i zaatakował ponownie, z jeszcze większą niż dotychczas siłą. Wykorzystując rozpęd, z jakim rzucił się na drugiego, tym razem po prostu zamiażdżył mu kark, a w powietrzu rozniosło się nieprzyjemne chrupnięcie. Dla pewności szarpnął jeszcze raz łbem i dopiero teraz rozluźnił uchwyt szczęki i pozwolił opaść martwemu ciału na ziemię.
Rozejrzał się, zniesmaczony faktem, iż cały był we krwi, która zaczęła powoli krzepnąć już na jego sierści. Zatrzymał wzrok na dziewczynie. Prościej byłoby gdyby po prostu zginęła zagryziona przez T.D.
Teraz musiał sam ją zabić, jako niewygodnego świadka. Był pewnien, że później zjawią się tu łowcy, ba już teraz pewnie węszyli, przez wybryki tamtego popaprańca. Nie mógł dopuścić, żeby dowiedzieli się czegokolwiek od niej.
Powoli ruszył w jej kierunku. Nie miał żadnych oporów przez zlikwidowaniem jej.