Amazing Monster Wolf's World
Obrzeża => Morze => Wątek zaczęty przez: Ezio w Listopad 29, 2014, 12:04:28
-
Na samym ich brzegu stoją ruiny kościoła. Stał on wprawdzie kiedyś dalej od brzegu, ale klif cały czas cofa się w głąb lądu...
(http://www.tapeciarnia.pl/tapety/srednie/214256_plaza_morze_klify_ludzie.jpg)
-
Ezio wszedł. Był w postaci wilka. Przysiadł nad samym brzegiem klifu i wpatrywał się w zadumie w morskie bałwany, piętrzące się daleko na horyzoncie. Słońce właśnie schowało się pod widnokręgiem, barwiąc niebo na złoto i różowo.
-
Weszła. Usiadła pod klifami. Wyjęła znowu, tę samą książkę i zaczęła czytać.
-
Ocknął się z zadumy dopiero nad ranem. Tak, całą noc przesiedział na klifie. Zawył do ledwie już widocznego księżyca. W sumie nie miał gdzie iść, więc stał nadal nad brzegiem. Po jakimś czasie, gdy zrobiło się już całkiem jasno, zobaczył, że pod klifem siedzi Nicki. Cofnął się.
-
Usłyszała wycie. Odłożyła książkę i poszła się rozejrzeć.
-
// Na górze, czy na dole?xD
-
NA dullee//
-
Zmienił się w człowieka. Usiadł po turecku i zarzuciwszy kaptur na głowę, zamknął oczy, nucąc sobie po cichu.
-
Nikogo nie zobaczyła. Zdjęła buty, podwinęła spodnie i zaczęła chodzić po wodzie.
///Kiedy bd mogła się zmieniać :(///
-
Przestał śpiewać. Wstał i znów podszedł do krawędzi klifu. Przyglądał się Nicki, a wiatr delikatnie rozwiewał jego szaty assassyna.
// To zacznij chodzić z Edem xD
-
//Yeyu to niech tu wbije xD//
-
Wszedł. Zauważył Nicki. Widać zdążył już widać zapomnieć, że jakiś czas wcześniej go wyśmiała, bo zaczął znów do niej startować.
- Hah! I znowu się spotykamy... Przypadek? - uśmiechnął się i wlazł do wody w ubraniu. Było mu wszystko jedno, bo i tak ciuchy miał jeszcze mokre. Nie zauważył przyglądającego im się Ezia.
-
Weszła nadal z półuśmiechem na ustach.
-
-Może- powiedziała uśmiechając się, coś jej mówiło...że to może być okej chłopak. (ja jej mówiłam xDD)
-
- Ale wiesz... Tak mi przykro, kiedy sam tylko jestem ... mokry. - powiedział i chlapnął wodą w stronę Nicki, po czym odwrócił głowę i udawał niewiniątko.
-
Odwróciła wzrok rozglądając się dookoła.
-
-Woda mi nie przeszkadza.- powiedziała wchodząc cała do wody i nurkując- Ale już nie tylko jesteś cały mokry- powiedziała śmiejąc się.
-
Również się zaśmiał.
_______
Bay...
-
-Co tu robisz wogóle?- zapytała.
-
Spojrzała w górę. Zmrużyła oczy zauważając nad nimi.
-
- A tak sobie podróżowałem po świecie, ale widać los chciał, żebyśmy się tu spotkali - odparł z nieco tajemniczą miną.
-
Zacisnął pięści. "Ciekawe, czy przy mnie też będą się tak migdalić..."
Zeskoczył z klifu. Miękko wylądował i oparł się o ścianę skalną, przekrzywiając lekko głowę i patrząc z pogardą na Eda.
-
Spojrzała na chłopaka. Widziała go wcześniej. Odwróciła wzrok.
-
Spojrzała na Ezia. ,,Nie no!Znowu on!" pomyślała. Odwróciła wzrok, i nie przejmując się obecnością Ezia powiedziała -Naprawdę?! Gdzie byłeś zanim tu dotarłeś?- powiedziała uśmiechając się, mimo że nie zależało jej na Edzie...nudziło jej się i szukała towarzystwa.
-
- A, ostatnio byłem w Stanach, nic specjalnego... (zakładając, że nie znajdują się właśnie w Stanach xD)
Dopiero teraz zauważył Ezia. W pierwszej chwili stracił pewność siebie, ale już moment później patrzył na niego, jak na poddanego. Zignorował go.
-
Ed gapił się na Ezia, teraz pewnie bd sobie gadać. Wyszła z wody i usiadła pod klifem. Wzięła ręcznik i się powycierała.
-
// Kurde, takiego posta napisałam... Że Ezio rzucił Edowi wyzwanie, ale teraz, to już nie bardzo pasuje ;/
-
//Chwila zaraz zmienie.
Już. Co tu teraz bedzie?//
-
// Dzięki ^^ xD
Mało się w nim nie zagotowało. Ezia się nie lekceważy, bo to się źle kończy. Ed mocno przegiął. Młody Auditore spędził dużo czasu na rozmyślaniu i dobrze wiedział, dlaczego tym razem mu nie odpuści. On j e j mu nie odda, choćby o n a miałaby go za to znienawidzić. Po prostu nie pozwoli by j ą skrzywdził.
Przymknął oczy i ruszył w kierunku Eda. Tym razem zrobi to dość "staroświecko". Zdjął z dłoni rękawicę i rzucił nią Edowi w twarz.
- Masz dwie godziny. Łąki, Orla Dolina - rzucił przez zaciśnięte zęby, odwrócił się i już go nie było.
-
Zamrugała zaskoczona. Wbiła potępiający wzrok w Eda. Ale kryło się w niej też nuta... Żalu? Czyżby zależało jej na życiu tego idioty?
-
Popatrzyła w ich stronę. Potem jednak wyszła.
//ZAbijesz tam Edaaa? xD//
-
-Idioto!-warknęła w stronę Eda- Walka z nim to samobójstwo.
-
// Sama wybrałaś łąkę xD Kurde, aż muszę się gryźć w palce, żeby się nie uśmiechać głupkowato xD
- Ja mu wybiję z głowy pojedynkowanie się... Gnojek jeden! - odburknął tylko i wyszedł.
-
Wyszła.
-
Wszedł. W międzyczasie zorientował się, że w ranie tkwi kula. Zastanawiał się, co Ezio takiego robił, że ktoś do niego strzelał... Bo sam się chyba nie postrzelił. Przystanął i oparł się o klify. Trzeba będzie to żelastwo wyjąc. Zadrżał na samą myśl o tym. Ale jednak trzeba... Do szpitala nie pójdzie, bo raz, że Asasyni podpadli glinom, a lekarze mają obowiązek powiadamiać policję o ranach postrzałowych pacjentów, dwa - jest w tych całych... ciuszkach Asasynów. Nie pokaże się tak na mieście.
Zaczął przeszukiwać kieszenie, w poszukiwaniu czegoś, czym dałoby się wyciągnąć kulkę. W końcu znalazł jakiś nóż z wąskim ostrzem. Rozpiął bardziej kaftan i zsunął go z lewego ramienia. Wziął głęboki oddech i włożył ostrze do rany. Wiedział, że powinien najpierw odkazić, ale nie miał czym.
Poczuł okropny ból. Przygryzł dolną wargę. Nie udało mu się. Cofnął nóż.
-
Chyba źle zapamiętała wskazówki tamtego faceta, bo zamiast na plażę - trafiła nad klify. Chociaż teoretycznie to pod falezą też było trochę piasku, wymieszanego co prawda z kamieniami i żwirem, ale co tam. Przynajmniej było tutaj pusto i można było w spokoju posłuchać szumu morza z rana. Zeskoczyła z klifu i poszła parę kroków przed siebie, wzdłuż brzegu. Wtedy zorientowała się, że nie jest sama. Wyczuła woń wilkokrwistego, najprawdopodobniej Asasyna. Skrzywiła się na samo wspomnienie znienawidzonego zakonu. Po chwili dostrzegła też chłopaka. Był w tych charakterystycznych łachmanach! Cóż za zuchwialstwo, chodzić w tym, w biały dzień!
Podeszła po cichu trochę bliżej. Wtedy odkryła coś, co wprawiło ją w naprawdę wspaniały humor. Przecież to był brat Connora! Ten drugi chłopak ze zdjęcia! Wygląda na to, że ranny. Tym łatwiej będzie okręcić go sobie wokół palca. A miała już w tym pewną wprawę...
-
Zauważył dziewczynę dopiero wtedy, kiedy podeszła naprawdę blisko. Przestraszył się, że już po nim. Oczyma wyobraźni widział już, jak nieznajoma wyjmuje komórkę i dzwoni po gliny. Oni zaraz przyjeżdżają i go zgarniają. Przecież nie ma najmniejszych szans na ucieczkę.
Odruchowo naciągnął koszulę na ranę, tak by ją zakryła. Ale to i tak niewiele dało. Materiał zdążył już wcześniej nasiąknąć krwią. Czerwona plama była świetnie widoczna na białym tle.
- Kim ty jesteś? - zapytał, starając się opanować drżenie głosu, spowodowane nie wiadomo czym: strachem, czy okropnym bólem.
-
- Spokojnie - odparła z nutką słodyczy w głosie - Alex Hope, swoja - skłamała, bez mrugnięcia okiem.
- Pokaż - powiedziała i przysunęła się bliżej chłopaka. Tak, jak myślała. Rana postrzałowa. Widać od razu, że próbował coś przy niej dłubać.
- A ty jesteś... ?
-
- Zależy... - mruknął, nieco zaskoczony takim obrotem sprawy. Miał szczęście. Tak mu się przynajmniej wydawało.
Zmienił pozycję ze stojącej, na siedzącą.
- Ezio Auditore, ale czasami, jak teraz - Erick Davis - uzupełnił swoją wypowiedź. Zerknął na rudą.
-
- Rozumiem... - domyśliła się, że jej nowa ofiara ma rozdwojenie jaźni. No cóż...
Uklęknęła obok chłopaka. Wyjęła mu z ręki nóż i wzięła się, za wyciąganie tej nieszczęsnej kulki. Robiła to dość pewnie. Po chwili zakrwawiony kawałek żelastwa leżał gdzieś między większymi głazami, znajdującymi się na granicy styku wody z lądem.
- Gotowe.
-
Studencik prawa nie był przyzwyczajony do takiego bólu. Zacisnął zęby ale i tak zaraz po prostu odleciał. Chwilę później się ocknął. Wrócił Ezio, bardziej odporny na ból. Kiedy otworzył oczy i zorientował się, że zamiast Nicki i Cate koło niego jest jakaś nieznajoma dziewczyna, trzymająca w ręce zakrwawiony nóż, zareagował instynktownie. Sięgnął po broń, to jest, w tym wypadku, krótki pistolet, który miał przypięty do pasa i wycelował w Alex, rzucając jej wojownicze spojrzenie.
-
- Spokojnie... - uniosła lekko dłonie do góry - Wyjęłam ci tylko kulkę, Ezio - powiedziała, odkładając nóż.
-
- Skąd wiesz, jak mam na imię? - zapytał trochę zdezorientowany, dalej jednak trzymając pistolet skierowany lufą w stronę głowy dziewczyny.
-
- Erick mi powiedział - odparła. Powoli opuściła ręce.
- Alex Hope - ponownie się przedstawiła.
-
Po chwili namysłu schował broń na powrót do kabury. Nadal jednak patrzył trochę nieufnie na rudowłosą.
- Kim jesteś? - dopytywał, wstając.
-
Również podniosła się.
- Tym, kim i ty - odpowiedziała, znacząco spoglądając na jego szaty Asasyna. A w duchu już się cieszyła na myśl, że zemści się podwójnie - za śmierć swoich rodziców i siostry. Chociaż, kiedy zerknęła w jego oczy, w których odmalowane były wszystkie krzywdy, jakich doznał... Przez głowę przeleciało jej, że przecież on nie jest niczemu winien... Zaraz jednak zdusiła to w sobie. Oni wszyscy są jednego diabła warci!
-
Skinął lekko głową. Uwierzył jej.
- O czym jeszcze rozmawiałaś z Erickiem? - zagadnął, nie wiedząc co ma z sobą zrobić.
-
Wyjęła z kieszeni chusteczkę i wytarła nią palce z plamek krwi.
- Nie zdążyliśmy się zbytnio narozmawiać - westchnęła - Powiedział tylko, że on ma, znaczy ty... wy... No, nie ważne... rozdwojenie jaźni - przeniosła wzrok na horyzont. Był dobrze widoczny, bo pogoda była ładna i morze spokojne.
- Ranę trzeba by czymś zabandarzować, czy coś... - powiedziała, rzucając pewne siebie, a zarazem słodkie spojrzenie Eziowi.
-
- Aj tam... Z resztą i tak nie mam czym - mruknął, spuszczajac głowę i przyglądając się własnym butom.
-
- Z facetami jest jak z dziećmi - prychnęła ze śmiechem - Nie można ich zostawić bez opieki, bo sobie nie poradzą.
Zsunęła mu z ramion koszulę. Wyjęła jeszcze kilka chusteczek. Jedną wytarła mu krew, która wyciekła mu z rany, a resztę mocno do niej przycisnęła.
- Trzymaj...
Zdjęła sobie z szyi coś szalo-apaszko-podobnego i zawiązała to Eziowi na skos, przez ramię, tak, żeby utrzymać te chusteczki na miejscu.
-
Nie zareagował na złośliwą wypowiedź dziewczyny. Pozwolił też, bez słowa, by go jako-tako opatrzyła. Dziwne na niego działała.
- Dzięki... - na jego twarzy pojawił się na chwilę półuśmiech.
-
- Proszę - odparła.
Rozpięła i zdjęła skórzaną kurtkę. Rzuciła ją gdzieś obok.
- Uff... Gorąco się zrobiło. Wiatru nie ma - powiedziała z westchnieniem.
Po chwili przysunęła się trochę bliżej chłopaka. Jedną rękę położyła na delikatnie na jego klatce piersiowej, a drugą uniosła jego głowę, za podbródek, tak mu móc spojrzeć mu w oczy.
-
//Jakby Nicki widziała... xD
-
// Hahahahaha xD
-
// Z resztą i tak Nicki nie dała Eziowi konkretnej odpowiedzi xD
Cofnąłby się, gdyby nie miał za sobą skalnej ściany, w postaci klifu. Odwrócił lekko głowę w bok i podniósł prawą rękę na znak protestu. Nie odepchnął jednak Alex.
-
// ;-;
-
// Niestety, faceci są niestali w uczuciach xD
- Ezio... - wyszeptała, kusząco na niego spoglądając.
-
- Nie... Kocham inną! - bronił się. Odsunął się od Alexandry.
- Dziękuję ci za pomoc, ale na tym koniec - wziął się za rozwiązanie szalu, z zamiarem oddania go dziewczynie.
-
Znów przysunęła się do niego bliżej. Nie zważając na jego protesty, zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęła całować.
__________
Błeee... xD
-
//A tu wbija siostra Nicki
-
// Przecież ona nic nie wie, o tym co łączy Nicki i Ezia xD
-
//Al paczaj na to:
Izka wbija dwa noże do ciałka Nicki. Cate szuka Ezia, który mógłby jej pomóc, a tu scena erotyczna... xDDD
-
// Hahahahaha xD Dobre by to było xD Ale z tym, to się przeniosą gdzie indziej xD
-
//Ale że z tym tym? xDDD
-
// Tjaaa... Kurde... Jak się przygryza palce, to boli xD
-
// XD Dobra rób że nimi swoje, bo chce coś już ruszyć z 'akcją'
-
// Hah, jak wrócę xD Bay xD
-
//Bay :-I
-
Chciał w tej chwili odepchnąć nachalną dziewczynę, ale... Coś mu nie pozwoliło. Nie był w stanie z tym walczyć.
Objął ręką Alex i dalej namiętnie się całowali. (Fuj, fuj, fuuuj... ;-;)
W końcu przed oczami stanęła mu Nicki. Może i oficjalnie nie byli parą, ale przecież to ją kochał, nie tą rudą, w gruncie rzeczy, nieznajomą...
Odsunął ją od siebie. Oddał jej ten szal, założył kaptur na głowę i oddalił się szybkim krokiem. Brzydził się w tej chwili sobą.
_____
z.t.
-
// bleeeee
-
Uśmiechnęła się do siebie zwycięsko. Dalej pójdzie, jak z płatka. Wszyscy faceci są tacy sami. Najpierw twierdzą, że kochają jedną, potem idą i zdradzają ją bez zastanowienia z inną. Trochę żal zrobiło się tej całej Nicki. Tak, znała ją. Templariusze mają skuteczny wywiad.
Po chwili ruszyła za chłopakiem. Trochę wolniej.
-
// Nie chcesz wiedzieć jakbym ją traz nazwała... xDDD
-
// Powiedzmy, że się domyślam xD
Spokojnie... Później już nie będzie taką suką xD Trochę zgrzecznieje xD
-
//Tylko, że Nicki nie zdąży jej poznać ::)
-
// No cóż... xD
-
Wprowadzono ich. Ciri stanęła przy samym zboczu klifu i z niepokojem spojrzała w dół. Miała nadzieję, że jeśli ją zrzucą, spadnie na te ostre skały i zabije się od razu, a nie będzie topic powoli. Bellec związał jej ręce.
-
Connor również był związany. Żałował, że nie zabrał ze sobą ani jednego, ze swoich noży, ale cóż mógł teraz poradzić.
Spojrzał na Ciri.
-
Jeden z templariuszy miał jej torbę. W myślach kleła. W torbie był dziennik Dannyla, więc to czego potrzebowali. Templariusz zainteresował sie torba. W tym samym momencie płowy kształt wyskoczył z krzaków i wyrwał mu torbę. Logan! Jak zwykle pojawiał sie w najmniej spodziewanym momencie. Ruszył biegiem w dół goniony przez templariusza. Bellec zrezygnował z pogoni. Wilkokrwistego i tak dopadnie.
-
// Teraz asasyni?...
-
//Yup!
Ino daj mi po twoim poście jeszcze zepchnac Ciri.
-
// Wedle życzenia.
Nagle Connor usłyszał za sobą przytłumione westchnienie. To pilnujący go templariusz dostał w plecy nożem do rzucania i właśnie zwalał się z nóg. Precyzyjny rzut. Ostrze utkwiło idealnie w sercu mężczyzny. To oznaczało tylko jedno.
Moment później w powietrzu świsnął kolejny nóż i jeszcze jeden. Dwóch następnych templariuszy zwinęło się na ziemi i po chwili całkiem znieruchomieli.
Do Connora podskoczył jeden z asasynów. Rozciął mu więzy. Ten rzucił by pewnie jakiś zgryźliwy tekst, ale w tej chwili nie miał na to czasu. Zerknął w kierunku Ciri i Bellec'a.
-
Bellec w mgnieniu oka wyciągnał miecz. Miał w zwyczaju kończyc to co zaczał, więc pchnał Ciri ostrzem w brzuch, cudem omijając tętnicę i pchnał ją w przepaść. Ciri nawet nie krzykneła. Wpadła do wody, ogłuszona uderzeniem nie zauważyła, że więzy się rozplątały. Patrzyła oszołomiona jak granatowa tafla wody zamyka się nad nią. Nie traciła przytomności, co wydawało jej sie straszne. Odpływała powoliw nieświadomość.
-
W pierwszej chwili miał zamiar rzucić się na Bellec'a. Co innego było jednak teraz priorytetem.
- Jeszcze pożałujesz! - warknął w jego kierunku, z okrutnym błyskiem w oku - Dorwę cię, a wtedy...
Nie dokończył; szybko zbliżył się do skraju klifu. Pochylił się nad nim, odbił od brzegu i skoczył. Spadł do wody i wykorzystał impet skoku, by głębiej zanurkować.
Rozejrzał się w wodzie. W końcu dostrzegł dziewczynę i podpłynął do niej bliżej. Chwycił ją i wyciągnął na powierzchnię. Nie miał zbyt wiele sił, ale jakoś mu się udało.
-
Łapała oddech chwilę skupiając sie tylko na tym prostym odruchu. Była w dalszym ciągu oszołomiona, aczkolwiek na tyle przytomna by skontaktować, kto ja wyłowił. Rzuciła Connorowi spojrzenie pełne zdumienia.
-
Napotkał spojrzenie Ciri i nieco się zmieszał.
- Spłacam dług - wymamrotał jedynie. Zaraz jednak dostrzegł, że woda wkoło zaczyna bawić się na czerwono, więc pomógł dziewczynie podpłynąć do jakiejś w miarę płaskiej skały, która wystawała niedaleko z wody, i ostrożnie na nią się wdrapać. Sam pozostał w wodzie, ciężko dysząc.
-
Skrzywiła się czując, że jeszcze trochę i znowu odleci. Przyłożyła dłoń do rany i chwilę patrzyła jak krew przecieka jej przez palce. W tym widoku było coś tak hipnotyzującego, że nie mogła sie ruszyć. Zabawne, Alyss umarła od rany położonej kilka centymetrów dalej. Ale Ciri wcale się nie spieszyło na drugi świat. Trochę ją zabolały słowa Connora, chociaż wydawały się logiczne.
-
Patrzył chwilę na Ciri, potem przeniósł wzrok wyżej - na górę klifu. Słychać było jeszcze stamtąd odgłosy walki. Łatwo było jednak domyślić się, że asasyni biorą górę.
Przyjrzał się uważnie ścianie falezy. Zbyt stromo, jak na niego. Nie wdrapie się z powrotem na górę. Pomoc trzeba ściągnąć tutaj.
Po chwili namysłu zadarł głowę w górę i zawołał, najgłośniej, jak umiał:
- Walter!
Nic. Krzyknął ponownie. Tym razem po momencie zwłoki, ktoś wyjrzał znad klifu.
- Skombinuj pomoc!
Tamten w odpowiedzi odkrzyknął coś niewyraźnie i zniknął. Connor ponownie przeniósł wzrok na Ciri.
- Trzymasz się?... - mruknął, starając się ukryć troskę w głosie.
-
Skinęła jedynie głową, w obawie, że gdy spróbuje coś powiedzieć, nie uda jej się ukryc prawdziwego samopoczucia. W myślach powtarzała sobie maksymę Dannyla... "Stal nie zabije wilka. Tak jak ogień nie zabije smoka." Czy była wilkiem? Nie miała pojęcia.
Zacisneła powieki powoli się opanowując. Ostrożnie regulowała procesy zachodzące w ciele. Serce zwalniało swój szaleńczy pęd. Oddech także. Powoli...
-
Zerknął ze zdecydowaniem w górę. Miał wrażenie, że asasynowi wcale się nie spieszyło. Cicho westchnął. Obiecał sobie, że zrobi jeszcze Walterowi wykład na temat prędkości wypełniania rozkazów od starszych stopniem.
_______________
Szczerze, to nie bardzo wiem, jak miałaby wyglądać ta pomoc xD
Możesz się Ty tym zająć xD
-
-Jesteś pewny, że to dobry pomysł?-nie ufała asasynom. Z trudem wypowiedziała te słowa.
Teraz patrzyła na niego zielonymi oczami, w których krył się ból. I swego rodzaju upokorzenie, że musi czekać na czyjąś pomoc. Na pomoc wroga. Gdyby miała wybór, odeszłaby stąd jak najprędzej. Choćby miała się wykrwawić, ginąć w mękach. Wszystko to zawarła w jednym spojrzeniu.
Pomoc w tego typu ranach? Szczerze, w dzisiejszych czasach powędrowałaby w typie natychmiastowym pod krew, kroplówki i na blok operacyjny. Ale tutaj możemy pokusić sie o stwierdzenie, że rany zrastają się nieco szybciej, więc wystarczy opatrunek i coś uciskowego.
-
- Czy ty sobie kpisz? - oburzył się. Tym razem nie krył emocji. Mogła i nie ufać asasynom, ale nie pozwoli, żeby mu się tu wykrwawiła!
_______________
Jak chceeesz... Nie mam zielonego pojęcia o tym wszystkim xD
-
-Jestem wilkiem, mam swoją dumę ponad życie. Zrozumiałbyś to gdybyś...-urwała bo wiedziała, że może skrzywdzić go tym stwierdzeniem.
Odwróciła wzrok.
-
Zmarszył brwi.
- Gdybyś...? - powtórzył wyczekująco.
-
Nie odpowiedziała. Urwała kawałek materiału i zatamowała krwawienie. Jako tako.
-
Zacisnął usta i odwrócił głowę. Miał totalnie mieszane uczucia.
- Hej, Connor! - ktoś nagle zawołał z góry. Chłopak spojrzał w tamtym kierunku. Walter.
- Łap! - wrzasnął tamten i zrzucił z góry coś owiniętego w folię nieprzemakalną. Przedmiot spadł parę metrów od nich. Connor popłynął po to coś, które okazało się apteczką. Położył ją na kamieniu, obok Ciri.
- Sorry, że ci nie pomogę, ale nie mam o łataniu pojęcia - mruknął, nie patrząc się na nią.
-
Otworzyła apteczkę, nie odpowiadając. Nabrała troche gazy. W milczeniu opatrzyła ranę i zabandażowała ranę. Dopiero po wszystkim zdecydowała się na niego spojrzeć. Cały świat posypał jej się na głowę. Straciła wszystko czemu mogłaby zaufać. Zgubiła się.
-
Wygramolił się z wody i usiadł na kamieniu obok. Zwiesił smętnie głowę. Czuł się jak zbity pies. Nie miał pojęcia, dlaczego. Chociaż... Pewna myśl chodziła mu po głowie. Uważał ją jednak za zbyt śmiałą i usiłował zagłuszyć. Powodowało to jednak jedynie coraz gorsze samopoczucie.
_______
Pfff... Nienawidzę zjadania słów ;-;
-
Skończyła. Bez słowa ukryła twarz w dłoniach. Z trudem udało jej sie powstrzymać płacz. Bo wszystko co dotąd miała straciła.
-
Podniósł głowę i spojrzał na dziewczynę. Zrobiło mu się jej żal.
- Ciri...?
-
-Hmm..?-tylko tyle udało jej się z siebie wydobyć. Bała się, że jesli próbowałaby powiedziec coś więcej rozpłakałaby się. Potrzebowała pocieszenia, ale nie śmiała o nie prosic. A może nikt jej tego nie nauczyć? Powiedziano jej, by sama radziła sobie z problemami. Starała się.
-
- Wszystko okay? - zapytał, miękkim głosem, lekko przechylając głowę.
-
Podniosła wreszcie głowę i zapatrzyła się w wodę.
-Nie-odparła cichym, lekko zduszonym głosem.
-
Wziął głębszy wdech.
- Mogę ci jakoś pomóc?... - zapytał, uważnie się jej przyglądając. Chciał ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedział, jak się do tego zabrać.
-
-Ja...-przez chwilę chciała o coś poprosić-Ja sobie poradzę.
Kłamała. To wszystko było ponad jej siły.
-
- No cóż... Jak chcesz - westchnął cicho. Widział, że coś jest nie tak, ale nie da się nikogo na siłę uszczęśliwiać.
Rozejrzał się dookoła. Wiecznie tu przecież nie będą siedzieć. Trzeba jakoś wykombinować, żeby wrócić na górę... Chyba, żeby posłać kogoś po łódź. Tak, to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. I najbezpieczniejsze.
- Walter! Jesteś tam jeszcze? - ponownie krzyknął. Wołany pojawił się nad krawędzią.
- Jestem.
- To ściągnij jakiś transport wodny. Łódka, ponton, cokolwiek! I ruszaj się!
Walter miał już dać złośliwy komentarz, ale powstrzymał się. Cofnął się i zniknął im z zasięgu wzroku.
-
Zamyśliła się. Ból prawie przestał jej przeszkadzac. Za to wiedziała już, że przegapiła coś w dzienniku brata. Wcześniej pisał tylko o dowodach na winę templariuszy. Ale poźniej nie zdażyła odczytać reszty.
-
Odwrócił głowę i bez słowa wlepił wzrok gdzieś w horyzont.
-
Rzuciła na Connora ostrożne spojrzenie. Czy wszystko co zrobiła od ich pierwszego spotkania zrobiła przez niego? Postawiła sie dotychczasowym opiekunom. Powiedziała tak wiele. Nie. Nie zrobiła tego przez niego. Zrobiła to dla niego. Może dla innych nie stanowiłoby to różnicy, dla niej jednak była to różnica ogromna.
Wiedziała, co jeszcze musi zrobić. Opanowac wilka w sobie. Przestać traktować go jak porażkę umysłu, jak problem. Ale jak dar. Postanowiła, że poprosi o pomoc Logana. Nie wiedziała, jakie plany ma Connor. A Logan wydawał jej się znudzony i bez zajęcia.
O wilku mowa, a wilk tuż. Płowy kształt zatrzymał się na brzegu po czym zaczął brnąc do nich przez wodę. W zębach trzymał torbę i wesoło machał ogonem. Wskoczył na skałę obok Ciri, która zauważyła już, że Logan krwawi. On sam zdawał się to ignorować. Przyjęła swoją torbę.
-
// A niech by to szlag... Nasze wyobrażenia, odnośnie tego miejsca, chyba się odrobinę różnią... xD
Popatrzył na Logana, potem na Ciri. I wtedy poczuł, że musi teraz pobyć trochę sam. Nie wiedział, czemu, ale musiał. Więc gdy tylko Walter podstawił jakąś płaską łódkę, którą diabli wiedzą, skąd wytrzasnął, pomógł dziewczynie do wejść i później wysiąść na brzegu.
Odwrócił się bez słowa i ruszył przed siebie, z pochyloną głową, rękami w kieszeni i nie oglądając się na nikogo.
-
Powiodła za nim wzrokiem. Logan trącił ją nosem po czym ruszył w odwrotną stronę. Z braku innych wyborów poszła za nim.
//Najwyraźniej... Nawiasem pisząc potrzebuję dla dalszej fabuły przyspieszenia czasu, więc to by nam nawet zgrało czas z ciążą Alex. Bo ciężko żeby po jednej rozmowie z Cate urodziła.. xD
Może być?
-
// Hah, co ja poradzę, że się to tak ciągnie? xD
A co planujesz?...
-
//Ciri zabierze się za szkolenie Logana. Żeby jak to ona stwierdzi "ochronić go przed Asasynami" I nauczy się kontrolowac wilka.
-
// Uhmm... A to by pewnie zajęło parę miesięcy?
-
//Szczerze normalnie poświęciłaby na to kilka lat, ale w trybie przyspieszonym z tak inteligentnym studentem jak Logan winno być kilka miesięcy.
-
Przykucnął pod ścianą skalną, na jednym z większych głazów, składacym się na niewielki pas kamienistej plaży. Wokół było pusto. Słychać było jedynie jego cichutki, regularny oddech i dźwięczny szmer morza.
Czekał na kogoś. Owa pewna osoba obiecała mu (sorry, że za Cb), że tu przyjdzie, tak więc zabijał czas podziwianiem gładkiej tafli wody.
-
Iskra byłaby wcześniej, gdyby nie to, że chciała się do niego podkraść. Uśmiechnęła się do siebie, wykonując kolejny ostrożny krok w kierunku Ryana.
-Bu! - wykrzyknęła, gdy była wystarczająco blisko.
-
- Naprawdę myślałaś, że uda ci się do mnie podejść i cię nie zauważę? - prychnął, udając zimną pogardę. Dopiero teraz wyprostował się i odwrócił w stronę Iskry.
-
- Och, okropny jesteś - prychnęła.
Założyła ręce na piersi rzucając mu rozbawione spojrzenie.
-
// Te, oni wiedzą, że są koto-wilkokrwistym?
- Tak? - zamyślił się.
Znów odwrócił się tyłem do dziewczyny i skacząc po kamieniach zbliżył się do skraju wody.
-
//Raczej nje. Ale wiesz, to widać, że w niej jest coś dziwnego. Szybkość reakcji wieksza niż u wilkokrwistego i dużo wyższa zdolność utrzymania równowagi. Poza tym, u kotokrwistych nawet wygląd zewnętrzny w ludzkiej postaci zmienia sie po pierwszej przemianie. Iskra ma węższe, bardziej pionowe źrenice, paznokcie o nieco innym kształcie i inną strukturę włosów, bardziej miękką, puszystą, bardziej odporną na wodę.
Ruszyła za nim, ale nie podeszła do wody tak blisko jak on. Nie lubiła pływać, woda jej nie ciekawiła, bała się tego żywiołu.
-
// Yhmm... Chrzanić, Ryan nie wie, że istnieją kotokrwiści. Widzi, że Iskra jest taka trochę inna, ale jakoś szczególnie się nad tym nie zastanawia. Z głowy xD
Przyklęknął i zanurzył dłonie w wodzie. Obejrzał się przez ramię na towarzyszkę.
// Naah... Bez planu na konkretną akcję jakoś to nudno wychodzi xD
-
- Zachowujesz się, jakbyś miał co najmniej z setkę na karku. Roluźnij się trochę - mruknęła z uśmiechem, nie omieszkając obsypać go piaskiem.
// xD
-
Odwzajemnił uśmiech, ale nie do końca szczerze.
Morze, okręt, który właśnie wyłonił się z linii horyzontu, przypomniały mu o jego dawnych marzeniach. Wspólnych marzeniach jego i siostry. Cóż, ona nie doczekała ich spełnienia. Może jemu się uda. Nawet jeśli - nie będą go już tak cieszyć.
-
Iskra westchnęła podchodząc bliżej, obrzucając wodę tak nieufnym spojrzeniem, jakby ta miała ją pożreć.
Złapała się na tym, że po raz kolejny rozgląda się dookoła oczekując zagrożenia. Fakt, w jej świecie zagrożeń było pełno. Było? Jest. Irina odeśle ją z powrotem. Zatrzymała się jak wryta, czując wibrację komórki w kieszeni bluzy. Zerknęła na wyświetlacz i zmarszczyła nos, widząc nieznany numer. Odebrała.
- Nie mógłbyś się wreszcie odpierdolić?! Nieistotne gdzie jestem, co robię. I gówno mnie obchodzi, co sądzisz o moim słownictwie - warknęła po angielsku (bo załóżmy, że te tereny znajdują się na przykład w Irlandii, chyba najbardziej odpowiada charakterowi terenu), całkowicie ignorując Ryana.
-
Ryan:
Podniósł wzrok na dziewczynę, jedynie wyrazem twarzy wyrażając prośbę o jakieś wyjaśnienie. Było to o tyle wygodniejsze, że osobie pytanej, w razie co, łatwiej przychodziło nie udzielanie odpowiedzi na spojrzenie, niż kilka słów, a pytający nie musiał się peszyć, że zadał nie właściwe pytanie. Tak przynajmniej Ryanowi się wydało.
-
Rozłączyła się, a wzrok Iskry płonął gniewem. Wsadziła ręce w kieszenie i spojrzała w bok, niezadowolona.
- Ojciec.
Jedno słowo, którego musiała nienawidzić.
-
Ryan:
Nie dopytywał dalej. Wiedział, że nie wszyscy mają ochotę rozmawiać o swoich sprawach rodzinnych. Jak on.
Jeśli ona będzie chciała, to teraz powie, jeśli nie - zmieni temat. On uszanuje każdy jej wybór.
Ojoj, co to się z nim stało?
Wstał i odsunął się na parę kroków od wody.
-
- Odezwał się jakiś czas temu, ale po tym jak przestałam marzyć o jego powrocie. W najgorszym czasie go nie obchodziła ani matka ani ja.
Spuściła wzrok, nadal rozgniewana.
- Bez urazy, ale faceci to świnie. Chociaż teraz obraziłam świnie.
-
Ryan:
- Wiesz, może nie będą specjalnie protestować.
Uśmiechnął się delikatnie. Tym razem szczerze. Jakoś nie poczuł się obrażony. Skoro dodała "bez urazy" to znaczy, że nie był dla niej tak całkiem nikim. Hmm, zresztą, przyszła na spotkanie. Nie pierwsze.
-
Odpowiedziała nieco rozbawionym uśmiechem.
- Bawi cię to? Powinno. Ta sytuacja jest absurdalna.
Przeszła się w tę i z powrotem (xD)
-
Ryan:
Wsadził ręce do kieszeni i popatrzył na Iskrę. Kąciki ust zaczęły mu delikatnie dragać, aż w końcu po prostu się roześmiał.
-
- Ha, udało mi się! - podeszła bliżej, by tyknąć go palcem.
- Bycie ponurakiem ci nie pasuje.
-
Prychnął, nadal wesoły.
- Naprawdę?
-
Iskra:
- Masz za przystojną twarz do ponuractwa - puściła do niego oko, odsuwając się.
- Ale rób miny skrzywdzonego życiem myśliciela - romantyka, a każda twoja.
Uśmiechnęła się wesoło.
-
Ponownie prychnął.
Ona powiedziała, że jest przystojny? Normalnie jakiś odlot...
Stop! Co ty sobie myślisz? Przecież z babami nie warto się w ogóle zadawać!
Ale nie miał innych przyjaciół, był tu nowy, tak, jak ona.
-
Iskra:
Spojrzała w górę. Zdążyło już zrobić się ciemnawo. Na chwilę zamilkła, co nie zdarzało się często i zatrzymała się podziwiając niebo.
- Jak romantycznie - zakpiła.
Zerknęła przy tym, ze swoim firmowym uśmiechem. W takich chwilach wydawała się bardzo podobna do Iriny ze sposobu bycia. Urocze uśmiechy, długie spojrzenia spod rzęs, delikatne rumieńce.
-
Ryan:
- Yhym, bardzo - mruknął. Bardziej niż zachód słońca podobał mu się jej uśmiech.
-
Iskra:
- Nie doceniasz takiego piękna - prychnęła patrząc na niego jednak iskrzącymi z rozbawienia oczyma.
-
Ryan:
- Tego może i nie, ale za to inne owszem - palnął, zanim przemyślał to, co miał zamiar powiedzieć. Upss...
- Robi się chłodno - mruknął, lekko zawstydzony.
-
Iskra
Jej uśmiech poszerzył się gdy usłyszała jego słowa.
- Faktycznie, trochę zimnawo.
-
Ryan:
- ... I późno. Lloyd mnie zabije - dodał.
Tak naprawdę to głęboko gdzieś miał opiekuna i co on może mu zrobić. Było mu głupio, bo nie potrafił się odpowiednio zachowywać przy ludziach, szczególnie przy dziewczynach, które mu się podobały. Niedługo po tym, jak trafił do sierocińca, bardzo dotkliwie pobił jednego z dzieciaków. Wychowawcy byli wściekli i po paru kolejnych bójkach, nie mogąc wysłać go do poprawczaka, ze względu na zbyt młody wiek, całkiem odizolowali go od reszty. Stąd brak obycia.
-
Iskra
- Ja dziś jestem sama, ona przyjdzie do domu dopiero jutro po południu.
Iskra została uprzedzona o planie Iriny na wieczór z Lloydem. Zastanawiała się jak zareaguje Ryan, trochę było jej go szkoda.
-
Ryan:
Skinął głową.
- Ale... Zobaczymy się jutro?
-
Iskra
- Jeśli chcesz.
Rzuciła mu długie spojrzenie z czającym się w kącikach ust uśmiechem.
-
Ryan:
- To potem zadzwonię, umówimy się gdzie - odparł - Cześć!
I zniknął jak spłoszony zwierzak.
-
Iskra
Machnęła mu ręką na pożegnanie, po czym sama wolnym krokiem ruszyła przed siebie. Wyszła