Amazing Monster Wolf's World
Obrzeża => Góry => Wątek zaczęty przez: Ezio w Listopad 29, 2014, 11:57:42
-
Tutaj bierze początek jedna z rzek. Krystaliczna woda płynie bardzo szybko, w wielu miejscach tworząc cudne wodospady.
(http://s3.flog.pl/media/foto/3455025_gorski-potok.jpg)
-
Udało jej sie tutaj dotrzeć. Dalej już nie mogła. Runeła na trawe obok potoku i zamarła przemieniając sie w człowieka. Pograżona w dziwacznej bezsilności patrzyła jak krew zaczynała barwic wodę na czerwono.
-
Przyszedł tutaj, tropem dziewczyny. Coś mu kazało ją odnaleźć... Miał dziwne wrażenie, że jest mu bliska...
Podszedł do czarnowłosej i delikatnie dotknął jej ramienia.
- Yhmm... Żyjesz? - palnął, nie wiedząc, co ma powiedzieć.
-
-Nie. I rozmawiasz z duchem-warknęła podnosząc się i siadając.
Mogła mieć chwile słabości gdy była sama, ale nie teraz, nie przy kims obcym.
-
- Aha, miło mi, pani duchu, Connor jestem - mruknął ze skwaszoną miną i usiadł po turecku dwa kroki dalej.
-
-Alyss-odparła cicho.
Szarpnęła resztki rękawa. Mruknęła cos pod nosem widzą długa poszarpaną ranę. Obwiązała ja tym co zostało z materiału wcześniej przemywając wodą.
-
Alyss? Dziwne... Matka kiedyś mówiła o jakiejś dziewczynce... Ona też miała na imię Alyss...
Nie odezwał się, pogrążony w rozmyślaniach. Próbował sobie przypomnieć coś więcej o tamtej dziewczynce... Hmm... Dziewczynce... Teraz to już by była prawie że dorosła kobieta...
-
-Widziałes co tam sie stało? To wszystko moja wina. Jak zawsze.
-
- Nie możesz się o to obwiniać... Nikt nie ma wpływu na to co się stanie - powiedział, patrząc jej w oczy. Po dłuższej chwili, po namyśle, zapytał:
- Ten chłopak... On nazywa się Ezio? Tak?
__________________
Jak się skapną, że są rodzeństwem? xD
-
-Tak. Przynajmniej tyle mi wiadomo.
I tak wiedziała, że to jej wina. Łowcy szli za nia jak cienie.
-
Widział, że jego wcześniejsze słowa nie odniosły większego skutku. Podszedł do niej i złapał ją za ramiona, tak, by jednak nie zrobić jej krzywdy.
- Zrozum! Nic od nas na tym debilnym świecie nie zależy! Jesteśmy tylko marionetkami w przedstawieniu reżyserowanym przez los i musimy się z tym pogodzić.
-
-Zabiłam ojca, dziadka i omal nie usmierciłam brata i matki. Ona odeszła zabierając go ze sobą, bo przeciez juz nie miala córki, ale potwora. Zostałam sama! Całkowicie. A teraz łowcy zabijają i to moja cholerna wina, o ida za mną. Od zawsze.-teraz niemal krzyczała.
Łzy lśniły w jej oczach, ale nie pozwoliła im popłynąć po policzkach. Pochyliła głowę.
-
Mignęły mu przed oczami sceny z wypadku... Tak, kiedy był mały zdażył się wypadek... Ta dziewczynka...
- N...niemożliwe... - wydukał tylko.
-
-Możliwe.-mrukneła-Masz przed soba potwora. Matka miała wtedy rację. Przynosze tylko pecha.
-
// Załóżmy, że oni wszyscy mają to znamię xD
Puścił dziewczynę i podwinął swój rękaw, ukazując charakterystyczne znamię na prawym ramieniu. Jeśli będzie wiedziała o co chodzi...
-
Zdumiona podwinęła rękaw koszuli (tak na drugiej ręce). Jej znamię było identyczne.
-
- O ku*wa... - mruknął tylko, nie wiedząc, jak ma na to zareagować. Przyjrzał się uważnie s i o s t r z e.
-
Spusciła wzrok. Syknęła zaciągajac rękaw z powrotem.
-Żyje?-mruknęła mając na myśli matkę.
Przycisnęła dłoń do ramienia, bo materiał zaczął przesiąkać krwią.
-
Pokręcił przecząco głową.
- Łowcy...
-
-Szkoda...-westchnęła ciężko.
Odciągnęła zakrwawiony materiał i coś przyciągnęło jej uwagę. Wyciągnęła nóż i podała go... bratu?
-Tnij, byle szeroko-rzuciła wskazując na zranione ramię.
-
Skrzywił się. Dlaczego?...
- Ale...
-
-Tnij, nie pytaj. -zirytowała się.
-
- Ehh... No dobra... - wziął nóż od Lyss. Najpierw jednak obwiązał jej ramię trochę powyżej, używając fragmentu koszuli zamiast opaski uciskowej. Chwilę obracał nóż w dłoniach, po czym, w miarę szybko, zrobił to, czego żądała.
-
Zacisnęła nerwowo szczęki. Przejęła nóz i chwilę grzebała nim w ranie. Ramię zaczęło trząść się. Wyjęła z rany drobna metalowa płytkę.
Wzięła głęboki oddech, próbując nie roześmiać się histerycznie.
-To w ten sposób mnie namierzali.-rzuciła drżącym głosem.
Złamała płytkę na pół i wrzuciła do wody.
-
- Trzeba tą ranę będzie zszyć... - mruknął, przyglądając się, jak owe diabelskie cuś odpływa z nurtem.
-
-Mam w domu nici. I całą resztę. A poza tym ta rana nie jest samotna. Postrzelono mnie a kula w organizmie nie jest mi szczególnie potrzebna-burknęła.
Szczerze, miała cichą nadzieję, że odprowadzi ją do domu, ba, zostanie. Ale nie zamierzała o to prosić.
-
Kiwnął głową.
- Gdzie mieszkasz?
-
Podała adres
A gdzieś tam w blokach mieszkalnych =3
-
Przyjrzał się uważnie siostrze.
- Ale dasz radę tam dojść?... Czy zanieść cię? - palnął. W końcu czuł się teraz odpowiedzialny za siostrę.
______________
Ty... Kto jest starszy... Connor czy Lyss ? xD
-
-Chyba... Dam radę. Na pewno dam. Zawsze daję -mruknęła podnosząc się. Oczywiście, niemal zaraz runęłaby na ziemię gdyby nie litościwe małe drzewko rosnące obok.
Yyyy... Ona ma 17... Lepiej, żeby to był on. W sensie, że starszy.
-
// A, rąbnę mu 18 xD
- Taa... Już widzę - zaśmiał się, biorąc dziewczynę na ręce. Czuł się trochę jak... bohater? <wyszedł, niosąc Lyss>
-
Miała ochotę mu się wyrwać. Wyniesiona.