Amazing Monster Wolf's World
Miasto => Część wschodnia => Mieszkania w blokach => Wątek zaczęty przez: Connor w Grudzień 22, 2014, 21:30:26
-
Doszedł pod wskazane przez Alyss mieszkanie, niosąc ją przez całą drogę na rękach, wybierając mniej uczęszczane uliczki.
-
Uwolniła się i otworzyła drzwi do mieszkania. Weszła do środka.
-Siadaj i poczekaj-mruknęła
-
Zastosował się do polecenia. Zabawne, jak dawał jej sobie rozkazywać. Nikt inny nie mógłby tego zrobić, bez oberwania w ryj.
-
Ruszyła do swojego pokoju i zabrała świeże ubranie i kilka innych potrzebnych rzeczy.
Potem poszła do łazienki. Syknęła biorąc się najpierw za ramię.
A potem za ranę postrzałową.
Gifa dam później
-
Nie mógł usiedzieć na miejscu.
- Ty, dajesz se radę? - zapytał.
-
-Tak.
Postrzał wolała opatrywac na żywca. Chwilę dyszała próbując się pozbierać.
-
Zaczął się rozglądać dookoła, bębniąc palcami w stolik obok. To co miał wspólne z Eziem, to to, że nie potrafił długo usiedzieć w jednym miejscu.
-
(http://gifsforum.com/gif_generator/gif_created/e0cb5fe7693ea8ec0887d4f0a6f0d5ea.gif?1419282179446)
Sposób usuwania kuli był dosc bolesny.
Roztrzęsionymi dłońmi sięgnęła do apteczki i wyjęła lek przeciwbólowy. Szybko pobrała maksymalna możliwą dawkę. Zachwiała się oczekując na działanie. Później zabrała się za zszywanie reszty zranień.
-
- Na pewno wszystko ok? - zapytał, chcąc przerwać tę ciszę.
-
Przebrała sie szybko. Póki środek dawał jej ochrone przed bólem mogła się w miarę normalnie poruszać.
Wyszła z łazienki.
-Tak.-mruknęła. Była bardzo blada, oczy błyszczały jej gorączką i poruszała sie z trudem.
-Jakoś przeżyję.
-
- Wyglądasz, jak żywy trup... Weź się połóż, odpocznij, albo coś... - powiedział, wstając - Nie będę Ci przeszkadzał...
-
-Wielce zabawne. Dam radę, idioto. Bywało gorzej. A tymczasem gadaj, co sie działo.
-
Przekrzywił głowę.
- Od kiedy?
-
-Od waszego odejścia.-mruknęła.- W zamian mogę opowiedzieć ci to co działo sie ze mną.
-
- Uhmm... Średnio pamiętam, co wtedy się działo... W każdym razie, niedługo po tym urodził się ... nasz brat... Wszystko było fajnie, super... Jak miałem kilka lat łowcy zabili matkę... Potem było mniej fajnie... Jakiś rok temu wyruszyliśmy z ojcem na wojnę przeciw Templariuszom. Ojciec zginął, a brat chyba uważa, że ja również nie żyję. Później wybrałem się na poszukiwanie go, bo... Gdzieś się zapodział... - opowiedział po krótce.
- Teraz Ty dajesz...
-
-Serio? Brata zgubiłeś? To staje się dziwne.
-U mnie... Było trochę gorzej. Po waszym odejściu wychowywał mnie dziadek. Babcia była już wtedy chora, a może coś jej zrobił. Po wypadku, przestałam się przemieniać. Tak do około wieku 10-11 lat. Wtedy się zaczęło. Dziadek nic mi nie wytłumaczył. Byłam przerażona, jak to szczeniak. Zabrał mnie nad jezioro, na tamę. Nie wiedziałam po co. Teraz juz wiem. Zrzuciłby mnie stamtąd gdyby nie łowcy. Dziadek nigdy nie wychodził poza dom. Ścigali go. Gdy on walczył, ja.... No cóż próbowałam mu pomóc. Można powiedzieć, że go zabiłam. Wtedy łowcy zwrócili sie w moją stronę i skoczyłam z tamy. Nie wiem, jakim cudem przeżyłam. Zajął się mną On. Nauczył mnie teo co musiałam wiedzieć. I wielu, wielu technik zabijania. Był nieco przewrażliwiony. Dopadli nas łowcy. Katowali nas... Sama nie wiem ile czasu. Od tamtej pory mam klaustrofobię, po zamknięciu w klatce. On nie wytrzymał tortur i umarł. Mi wypalili na skórze znak i dali uciec. Błakałam sie trochę. Parę razy znalazłam innych wilkokrwistych, ale tam gdzie zjawiałam się ja, przychodzili łowcy. Tak więc zrezygnowałam z towarzystwa dopóki nie trafiłam tutaj. Ot cała historia.
Gapiła się w przestrzeń ze smutnym, gorzkim uśmiechem.
-
Nie odezwał się, bo co miał niby gadać? "Och, bardzo mi przykro"?... Takie coś to można powiedzieć, jak się komuś herbatę na bluzkę wyleje...
-
-Było, minęło. Oboje jakos szczególnie szczęśliwej przeszłości nie mamy.-powiedziała cicho usmiechając się cieplej.
-
// Ja się tylko tak zastanawiam... Jak on mógł walczyć z Templariuszami, skoro ten zakon już daawno rozwiązany xD
Pokiwał bezwiednie głową.
- Fajne masz mieszkanko - zaczął, żeby zmienić nieprzyjemny temat - też muszę sobie czegoś poszukać. Nie wiesz, może, czy jest gdzieś tu coś wolnego?
-
//Mam gazete w której przedstawiono dowody na to, że ten zakon przetrwał i działa potajemnie do dziś
-Nie mam pojęcia. Rzadko tu bywam.-odparła.
-
// Really? Ummm xD Asasyni też jeszcze istnieją... Ciekawe, w takim razie, czy dalej toczą boje xD Chociaż raczej byłoby o tym słychać xD
Ponownie pokiwał głową. Wstał i podszedł do okna.
-
-Jesli nie masz sie gdzie zatrzymać, możesz tutaj-mruknęła.
-Próbuje być miła.
-
- No, nawet Ci to wychodzi - zaśmiał się.
- Nie, dzięki... Jak do tej pory specjalnie mi nie przeszkadzał brak dachu nad głową.
-
-Taaa... Mi też. Ale czasami trzeba się gdzies zatrzymać.
-
- Dobra. Jak będę w wielkiej potrzebie, to wpadnę do Cb, zadowolona? - uśmiechnął się.
-
-Taaa...-odpowiedziała krzywym półuśmiechem.
-
Parsknął śmiechem, widząc jej minę. Po dłużej chwili powiedział:
- Nie żeby coś... Ale duszę się w tym mieście...
-
-Taaa... Nie obrażę się jeśli pójdziesz... Mało co mnie obraża.-odparła.
Znała to uczucie.
-Niestety raczej z tobą nie pójdę. Jeśli środek przestanie działać to raczej się nie pozbieram.
-
- Ta, jasne. Jak coś, to wal - powiedział, zostawiając na stole swój numer telefonu. Niby taki ten tego, zacofany cywilizacyjnie, mieszkania nie miał i tak dalej, ale jednak komórkę miał... I do tego nie najgorszą.
- Too... Trzymaj się - rzucił na wychodnym.
_____
z.t.
-
Skineła głową. Wzięła jakiś koc i ułożyła się wygodniej. Usnęła.
wat?
-
//to skrót używany na forach oznaczający opuszczenie tematu xD
-
// xD
-
Ala kontaktowac tak bardzo... ::)
-
Ból. Ciemność. Krew. Ból. Kroki. Krzyk.
Podniosła sie gwałtownie dysząc. Podreptała do łazienki i spojrzała lustro.
-Wszystko. Jest. Dobrze.-wymamrotała.
Oparła czoło o chłodną taflę szkła.
-
Szybko zmieniła opatrunki próbując uciszyć drżenie rąk i ten lęk pełznący po ciele, nakazujący jej uciekać jak najdalej.
Wyszła z łazienki i podeszła do okna.
-
Potrząsnęła głową To wszystko, to tylko głupi sen. Bardzo realistyczny, ale sen. Z jękiem runęła na łóżku. Nastepne godziny zapowiadały niezwykle ciekawe gapienie się w sufit.
-
// Hah, dobre! xD
-
//Która część? xD
-
// Ostatnie zdanie... Ileż w nim ironii xD
-
//Fenk ju =33 Staram się. Tak btw. przygotowuję jakby charakterystyke łowcy jako rasy. Tego mojego łowcy. Dam na Lobo.
// ^^
-
Podniosła się. Lek przestawał działac więc wzięła następną dawkę. Nie znosiła bezczynności. Wyszła.
-
Logan ją tu przyprowadził, już w ludzkiej postaci. Otworzył drzwi do mieszkania Alyss. Czuł się dziwnie. Ciri wdreptała grzecznie za nim. Chłopak zamknał drzwi.
Ciri po krótce zaczęła wyjaśniać mu swój pomysł. Szkolenie. W zakresie głównie umysłowym, mniej fizycznym. W zamian Logan pomoże jej ogarnąć wilczą postać.
-
Kolejne dni przedstawiały się niezwykle podobnie. Wczesne wstawanie, szybkie śniadanie i lekcje teoretyczne. Wszystko: geografia, historia, medycyna. Później ćwiczenia fizyczne, dla niej opanowywanie wilka, dla niego nauka swobodnego biegania po drzewach, przeskakiwania z dużych odległości i bezpiecznego spadania, a po tym gdy Ciri udało sie okiełznać bestię także właściwej walki w zwierzęcej postaci. Logan zauważał, że Ciri powoli zastępuje mu Alyss. Stała się jego nauczycielką.
-
Dotarł pod drzwi dawnego mieszkania siostry najszybciej, jak potrafił. Miał nadzieję, że znajdzie tu Logana. Nie uśmiechało mu się szukać go, diabli wiedzą, gdzie, zwłaszcza, że zostawił Ciri tuż pod nosem swoich współbraci. Nie miał pojęcia co oznaczały ostatnie wydarzenia, co się teraz działo z Bractwem. Jedno jest pewne - na pewno nic dobrego i trzeba to powstrzymać.
Nacisnął klamkę, sprawdzając, czy drzwi są otwarte. Nie bawił się w pukanie.
-
Logan na szczęście Ciri był w domu. Stanął za drzwiami, gotowy cisnąć nożem w wchodzącego. Widząc, że to Connor odsunął się nieco.
-Czego chcesz?-warknął-Puka się.
-
Zignorował ostatnie zdanie.
- Sytuacja kryzysowa. Ciri potrzebuje pomocy - rzucił chłodnym tonem, z trochę dziwnym wyrazem oczu. Takim ni to nieobecnym, ni... Diabli wiedzą, jakim.
-
Logan prychnął. Przeszedł przez pokój i zamaszystym ruchem zwalił ze stołu masę papierów, które spadły z hukiem i wznosząc tuman kurzu. Wyciągnął skórzaną torbę. Podszedł do biblioteczki i wyciągnął zza książek kilka buteleczek w ciemnym szkle.
-Prowadź-westchnął-Ona zawsze narobi sobie kłopotów.
-
Nie odzywając się już ruszył z powrotem do bazy asasynów, nie oglądając się nawet na chłopaka. Przez głowę przeminęła mu ukradkiem jedna myśl. Że przyprowadzanie obcych nie będzie wcale z korzyścią dla Bractwa. Cóż, to była chyba akurat sprawa mniejszej wagi.
-
(Wyszli)
-
*Trzy miesiące później, coby problemów z określeniem czasu nie było*
Ciri siedziała po turecku na kanapie, z książka w ręce i małą kotką na kolanach. Miarowym ruchem gładziła ciepłe futerko zwierzęcia.
Doszła do siebie po ranie. Logan tymczasem wyjechał by zobaczyć Rezerwat.
-
Delikatnie ściągneła kota z kolan słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości w telefonie. Zwierzak prychnał dziko i znikł pod szafą, gdy Ciri podniosła się, by zobaczyc SMS'a. Usmiechnęła się delikatnie. Wyszła.
-
Weszła z Dean'em po pewnym czasie przeznaczonym na spacer i rozmowę. Ciri chwile kręciła się między pokojami, zostawiając Dean'a na kanapie w salonie. Wcześniej przyniosła butelkę wina i kieliszki.
Dean wyjął białawą tabletke i wrzucił ją do napoju Ciri. Usmiechnął się ciepło do dziewczyny, gdy ta znowu pojawiła się w pokoju.
Usiadła obok niego. Toczyli jakaś dyskusję. Upiła łyk wina i zmarszczyła brwi. W czasie rozmowy zdążyła niemal w całości opróżnic kieliszek. Zaczynała odczuwac pierwsze skutki działania tabletki, lecz zlekceważyła je.
-
Pod mieszkanie Ciri dotarł nieco później niż oni, ze względu na to, by go nie zauważyli. Na schodach o mały włos minął się z jakąś starszą panią, która zaczęła jedynie coś mruczeć na temat wychowania współczesnej młodzieży, ale na szczęście nie wszczęła awantury. Oparł się o ścianę na klatce schodowej, bardziej naciągając kaptur na głowę. Dzięki świetnemu słuchowi nie musiał czatować pod drzwiami mieszkania, co na pewno nie uszłoby uwadze wścibskich sąsiadek.
Uważnie nasłuchiwał, starając się oddzielić każdy złowróżbny dźwięk. Może jednak do niczego nie dojdzie? Connora zaczęły ogarniać wątpliwości. Czy aby na pewno dobrze robi? Może oni są naprawdę zakochani, a jego chora wyobraźnia... I w tym momencie poczuł bardzo bolesne ukłucie w sercu.
-
Dean tymczasem, nie czekając na kompletne działanie tabletki zaczał się do niej "dobierać" (czy tylko mnie to słowo kojarzy sie z prezentami?). Ciri z trudem odepchnęła jego ręce cofając się, aż plecami dotkneła oparcia.
-Nie. Zostaw-powiedziała próbując go odepchnąć.
Może gdyby była trzeźwa wszystko byłoby dobrze. Ale w tym stanie była bez szans.
-Przestań-starała się z nim walczyć. Rzuciła spanikowane spojrzenie dookoła siebie.
Syknęła gdy uwięził jej ręce w mocnym, bolesnym uścisku.
-
// Nie wiem, czy tylko Tb, ale mi na pewno nie xD
Odruchowo podniósł nagle głowę. I wszystko było jasne. Z jednej strony cieszyło go to, ale z drugiej wiedział, że to niedorzeczne.
Poszedł do drzwi (zakładam, że się nie zamykali xD) i wśliznął się do środka, uważając, czy ktoś go nie obserwuje.
- Zostaw ją - warknął głosem pozbawionym jednak większych emocji, kładąc dłoń na rękojeści swojego noża.
-
Dean spojrzał na Connora mrużąc oczy.
-A co ty mi niby zrobisz?-warknął łapiąc Ciri za nadgarstek i przyciągając ku sobie.
Dziewczyna szarpneła się bezradnie, ale obraz zaczynał się powoli rozmazywac. Narkotyk działał całkiem nieźle.
Ciri patrzyła na Connora szeroko otwartymi oczami, w których tliło się zdumienie. Zależało mu? Czyżby jednak..? Nie, to byłoby głupie.
Spod szafy stojącej tuż obok kanapy wystrzeliła biała kulka, która drobnymi pazurkami wpiła się w nogę Dean'a. Ten, całkowicie na to nieprzygotowany, na chwilę puścił dziewczynę i kopnął kota.
-
Jednym susem dopadł do Deana, odtrącając przy tym lekko Ciri w stronę kanapy. Nóż, który już miał w ręce, wbił w ramię przeciwnika. Znowu zawahał się przed uczynieniem śmiertelnego ciosu. W ogóle nie mógł tego zrozumieć. Może dlatego, że nie chciał pozbawiać życia dawnego przyjaciela? Ta naiwna wiara, że w każdym tkwi jednak choć odrobina dobra, jeszcze kiedyś go zgubi, był tego pewny.
-
Dean nie miał zamiaru zostac zaszlachtowanym jak zwierzę. Zaczał się bronić, dosyć skutecznie. Odepchnął od siebie Connora.
-Jestes słaby, Connor. Wszelkie głębsze uczucia w twoim wykonaniu są słabością-wysyczał.
Stał, w pozycji bojowej. Rzucił nożem, może dla odwrócenia uwagi, bo juz po chwili go nie było.
Tylko Ciri nadal patrzyła na Connora, wystraszona, skulona w kącie kanapy. Adrenalina najwyraźniej zwalczała działanie tabletki, bo jej spojrzenie stawało sie przytomniejsze. A może to była po prostu wilkokrwistosć? Ale czy to było ważne w tamtej chwili? Wcale. Tak bardzo chciała, żeby jemu zależało. Żeby nie zrobił tego z poczucia obowiązku. Dlaczego ją to nadal obchodziło? Zrozumiała, że bez niego, nie potrafiła się pozbierać. Wtedy, kiedy się nie widzieli, wiele razy przyłapała się na tym, że w tłmie szukała jego twarzy. Ale jak mu to powiedzieć? Ciri zbyt bardzo bała sie tego, że on ją odrzuci.
Kotka tymczasem zbierała sie z ziemi fucząc z oburzeniem.
Liczę na opieprz dla Ciri od Connora. Bądź co bądź szlaja się z przypadkowo poznanym facetem i zaprasza go do domu.
-
// Ehmm... A miałam zrobić taki foch forever w jego wykonaniu... xD
Z resztą, da się połączyć xD
Wściekał się na siebie, że nie zrobił od razu, co trzeba. Ale jak zwykle już po fakcie. Chole*a z tym.
Pozbierał się z podłogi i stanął wyprostowany, spoglądając na Ciri dumnym wzrokiem, za którym krył się jednak smutek i jakby zraniona męska duma.
- Wydawało mi się, że odebrałaś już od życia porządną lekcję, co do zaufania. Widzę jednak, że dalej ufasz komu popadnie - rzucił, usiłując opanować lekkie drżenie głosu i nadać mu obojętny ton - Masz talent do wybierania niewłaściwych osób - dodał, odwracając się ku drzwiom, z zamiarem szybkiego opuszczenia mieszkania.
-
Poszła za nim, licząc się z tym, że może się przewrócić.
-Ja... Ja głupio postąpiłam. Po prostu było mi ciężko... samej-spojrzała na niego niemal błagalnie.
Czyżby w zielonych oczach na chwilę zaszkliły się łzy? Jeśli nawet, nie pozwoliła im popłynąć po policzkach. Bo i co miałaby mu powiedzieć? Że nie chciała, że to nie miało tak wyjść? Że próbowała się odnaleźć, ułożyć sobie życie bez niego? Że rozumie swój błąd? Że bolą ją jego słowa? Że go kocha? Kochała, ale zbyt bardzo bała się odrzucenia. Może, gdyby była odważniejsza, gdyby powiedziała mu to wcześniej, do niczego by nie doszło. Ale czasu nie cofniesz.
-
Zatrzymał się jeszcze na chwilę i zerknął na dziewczynę. Jej widok niemal ścisnął mu serce. Ale nie był pewny, co do jej uczuć.
- Ciri... Ja... - zaczął. Nie wiedział, na co liczył. Chciał jej teraz wszystko powiedzieć, prosto z mostu, ale okazało się, że nie potrafi - Nieważne... - uciął zrezygnowany. Gdyby jej zależało, nie uganiałaby się za pierwszym lepszym. Co będzie z siebie durnia robił?...
Przygryzł wargę i wyszedł, ze spuszczoną głową.
-
Podreptała do sypialni i rzuciła się na łóżko. Po chwili poczuła, jak kotka wspina się na materac i ostrożnie podchodzi do niej. Wyciągnęła rękę. Zwierzę otarło się o nią, jakby wyczuwając, że Ciri potrzebuje pocieszenia.
-Jemu wszystko jedno, mała.-wyszeptała Ciri.
A potem się rozpłakała. Całkowicie bezradnie, bo to wszystko stawało się ponad jej siły. Dlaczego nic nie mogło być proste?
Wtuliła twarz w kocie futerko.
-Jak tylko Logan wróci wyjadę stąd, mała-szepnęła Ciri tłumiąc łzy-Mam dość. Zamieszkamy we dwie gdzies w małym domku na północy, aj będę polować, a ty się lenić przy ogniu. Najwyraźniej mi nie jest pisana miłość.
-
Ciri nie spostrzegła kiedy zasnęła, zmęczona. Wcześniej wypity alkohol zmieszany z chemią miał piorunujące działanie w kwestii twardości snu. Nie usłyszała więc jak Dean włamuje jej się do mieszkania, ani też kiedy stanął nad nią. Obudziła się już związana i zakneblowana, z widokiem na najwyraźniej otrząsającego się z omdlenia Connora. Oboje siedzieli naprzeciw siebie w oczyszczonym ze zbędnych sprzętów przedpokoju. Dean stał z upiornym uśmiechem obok niej. Spojrzała na niego wściekle.
-I jak?-spytał wyjmując jej knebel z ust.
Skorzystała z okazji by posłać ku niemu piękną wiązankę obelg.
-Pieprz się-zakończyła.
-Pewnie nie z tobą?-Dean teatralnie westchnął-Spokojnie mała, na to będzie jeszcze czas. Zaczniemy od chłoptasia. Ale później... Dlaczego nie? Nie będziesz protestować za długo.
Zmierzył ją bezczelnym wzrokiem.
Warknęła.
-
Powoli powrócił do rzeczywistości. Nadal był jednak pod wpływem alkoholu i nie kontaktował zbytnio. Zdziwiony rozejrzał się dookoła, mrużąc nieco oczy i mrucząc niezrozumiale pod nosem, prawdopodobnie niecenzuralne wyrażenia.
-
Przeniosła wzrok na Connora.
-Coś ty mu zrobił?-spytała Ciri.
-Ja? Raczej nic. Sam się upił. Pewnie z twojego powodu.
Ciri przygryzła wargę. Zabolało, ale pomogło sie skupić. Zaczeła poruszać prawą dłonią, że się uwolnić. Zdzierała sobie naskórek z dłoni, ale to nie było ważne.
Dean tymczasem podszedł do Connora i kopnął go w bok. Ciri skrzywiła sie.
-
Stęknął z bólu, dorzucając jeszcze kilka przekleństw. Szarpnął się, dzięki czemu dotarło do niego, że jest związany. Zaczął też jakby odrobinę jaśniej myśleć. Mobilizacja w sytuacji zagrożenia. Zerknął przytomniejszym wzrokiem na Deana, potem na Ciri. Na niej zatrzymał spojrzenie trochę dłużej.
-
Dean przejechał nożem po ramieniu Connora tworząc długą, głęboką bruzdę. Kopnął go jeszcze raz, mamrocząc coś pod nosem. Nóż znowu dotknął ciała asasyna, tym razem na żebrach. I znowu kopniak, aż oprawca usłyszał chrzęst łamanych kości.
Ciri udało się uwolnić ręce. Rozejrzała się za czymś ostrym, wiedząc, że nie ma czasu na dalsze rozwiązywanie supłów.
-
Splunął śliną wymieszaną z krwią, odruchowo zwijając się, żeby bronić przed ciosami. Nie można powiedzieć, że go nie bolało, bo Dean naruszył jego stare rany, ale bardziej już świadomy zaczął korzystać ze swojej umiejętności radzenia sobie z bulem (szogun! xD). Najważniejsze, że nie dręczył Ciri... Mimo poczucia zranienia i upokorzenia nie mógł przestać jej kochać. To było coś... Magicznego...
Zerknął na nią i spostrzegł, że udało jej się częściowo oswobodzić. Trzeba więc zająć czymś uwagę Deana...
- Myślisz, że dzięki mojej śmierci będzie ci lżej? Tak? - rzucił przez zaciśnięte zęby.
-
-Oczywiście. Zawsze jednego wroga mniej-uśmiechnął się paskudnie Dean.
Wzrok Ciri przykuł mały nożyk, używany zazwyczaj do skrytobójstwa. Ostatnio czyściła broń i musiał spaść... Ale nie miała szans się do niego dostać. Przesunęła wzrokiem po pokoju, aż napotkała spojrzenie Blanki, skrytej pod szafką. Kotka wiedziała o co chodzi, ćwiczyły takie cuda z Ciri. Ale jak to kot, nie wykonywała poleceń zawsze, jedynie wtedy kiedy jej się to opłacało. Tym razem, chyba jedynie dzięki interwencji siły wyższej, zareagowała i chwytając trzonek w pyszczek przemknęła się pod ścianą w strone właścicielki.
Dean nic nie zauważył, był zbyt zaślepiony własną zemstą, by spostrzec futrzaka.
-
- Jesteś żałosny - wysapał, nie oglądając się już na dziewczynę - Żałosny.
Ciężko było mu oddychać przez połamane żebra, ale starał się o tym nie myśleć, utkwiwszy harde spojrzenie w chłopaku.
-
Ciri szarpnęła się i już po chwili była wolna. Codzienne ćwiczenia sprawiły, że nie straciła nic ze swojej sprawności przed raną, może nawet stała sie lepsza, bo ostrożniejsza. W każdym razie z całej siły kopnęła go w zgięcie kolan co sprawiło, że zaskoczony Dean poleciał do przodu. Złapała go za koszulę i posłała na podłogę. Kolanem nacisnęła jego brzuch, a ostrze noża znikąd znalazło się przy szyi Dean'a.
-Przykro mi, ale chyba nic nie wyjdzie z twoich dzisiejszych planów wiązanych ze mną-szepnęła.
Obdarzył ją drwiącym, hardym spojrzeniem.
-
Moga wpaść aśki =3
Nie ma to jak fajne skróty od asasynów
-
// Aśki... xD ... "Jestem aśkiem" xD
Nagle w pomieszczeniu pojawiła się dwójka młodych mężczyzn, z naciągniętymi na głowy kapturami, które dopiero teraz zdjęli. Tom i Drake. Rozejrzeli się, zdziwieni.
Do Connora tymczasem dotarło, że już po wszystkim. Skoro minęło niebezpieczeństwo - jego organizm wyłączył stan gotowości. Poczuł się całkiem wyczerpany, przez upływ krwi i po prostu odpłynął.
-
Ciri bez dalszych przemów podcięła gardło Dean'owi. Odsunęła się, ale krew z przeciętej tętnicy i tak splamiła jej (duszę?) ubranie i twarz.
Spojrzała na asasynów.
-Trochę późno, nieprawdaż?-prychnęła podchodząc do Connora.
Z ulgą wyczuła jego tętno.
-
Młodszy, ślepo wierzący w Bractwo i nie pozwalający powiedzieć na ten temat złego słowa, zaczął się burzyć, ale Drake powstrzymał go jednym ruchem ręki.
- Co tu się, u diabła, wydarzyło? - zapytał.
-
-On-wskazała na Dean'a-zwinął wam Connora, który był... najwyraźniej pijany. Musiał go czymś oszołomić, najpewniej jakimś narkotykiem. Mnie obezwładnił tutaj. Chyba zamierzał zabić Connora. Ale ja znowu zabiłam niedoszłego zabójcę.
Wzruszyła ramionami podnosząc się z klęczek.
-Przenieście go tam-wskazała na łóżko i Connora- Tutaj ciężko będzie mi go opatrzyć.
-
Drake skinął głową na Toma i przenieśli nieprzytomnego Connora. Oczywiście obaj wiedzieli, dlaczego ten się wcześniej upił, ale zgodnie postanowili przemilczeć ten fakt. Chwilę później pozbywali się już trupa, z iście zawodową wprawą.
-
Zabrała się do zakładania prowizorycznego opatrunku na ramię Connora. Zszyć będzie je mogła za kilka godzin gdy zmniejszy się opuchlizna. Nad raną założyła opaskę uciskową, żeby zmniejszyć upływ krwi. Dopiero po tym spojrzała na żebra. Miała nadzieję, że żaden ważny narząd nie został uszkodzony.
-
Asasyni uporali się z ciałem Deana. Wrócili jeszcze na chwilę, żeby upewnić się, czy wszystko jest już dobrze i zniknęli. Trzeba było w końcu zdać relację Mistrzowi.
-
Skończyła. Chwile stała w progu, obserwując go. Potem podreptała do łazienki, żeby zmyc z siebie krew. Westchneła opierając czoło o chłodna tafle lustra. Potrzebowała chwili, żeby to wszystko ogarnąć. Wyszła juz w miarę zorganizowana. Zajrzała jeszcze do Connora, a potem poszła się przespać. Ciri doskonale wiedziała, że będzie musiała co pół goziny wstawać, by zdjąc opaske uciskową z ramienia Connora, by wznowić przepływ krwi.
-
W końcu wróciła mu świadomość. Powoli uniósł powieki i rozejrzał się po pokoju, a potem, kiedy zorientował się, że aktualnie jest sam w pomieszczeniu, spojrzał po sobie. Obecność opatrunku jakby potwierdzała, że nic złego się później nie stało. Był pewien, że założyła go Ciri.
Spróbował się podnieść, ale szybko dotarło do niego, że teraz jeszcze nie da rady. Czuł się co najmniej jak worek treningowy. Bolała go głowa, klatka piersiowa, ramię... Przymknął oczy z cichym westchnieniem.
-
Obudziła się z trudem otwierając oczy. Ile ostatnio spała? 2 godziny, czasem 3. To bardzo mało. Ale będzie jeszcze miała czas się wyspać. Zwlekła się z fotela, niemal następując na leżącą obok Biankę. Kotka leniwie usnęła się na bok.
Ciri ostrożnie, niczym duch podeszła do łóżka i zaczęła rozwiązywać opaskę na ramieniu Connora. Piekły ją oczy, a głowa bolała niemiłosiernie. Pierwsze oznaki chorobliwego braku snu.
-
Pewnie zaraz znowu by zasnął, ale kiedy wyczuł obecność Ciri momentalnie odechciało mu się spać. Oczu jednak dalej nie otwierał, pozostając w bezruchu. Oczywiście nie miał pojęcia, dlaczego tak robi, ale skoro coś mu tak podpowiadało...
-
Taka sugestia, że już mam rozpocząć ckliwą przemową, nieprawdaż?
xD
-
Jup, nie mogę się już doczekać xD
-
Usiadła na brzegu łóżka, z wahaniem. Rzuciła szybkie spojrzenie na twarz Connora, a później spuściła wzrok.
-Wiesz, kiedys za każdym razem patrząc na te dziewczyny, które nie chciały zadzwonić do chłopaka, spotkac się i udawały niedostępne, by nie wyjść na desperatki,uśmiechałam się drwiąco. Nie wierzyłam w coś takiego. Zabawne, że i ja teraz nie potrafię powiedziec tobie kilku waznych słów prosto w twarz. Jestem tchórzem, ale cóż zrobić? Kiedy tylko dojdziesz do siebie i Logan się zjawi, wyjadę stąd. Pewnie sie więcej nie spotkamy. Może to i dobrze? Może będzie ci lepiej. Ułożysz sobie życie. Ja... Ja nie potrafię. Juz próbowałam, nie udało się. Nie jest mi to najwyraźniej dane. Znajdę sobie miejsce do życia. Z kilkoma kotami-gorzki uśmiech na jej twarzy-Dam sobie radę.
Podniosła się. Chwilę spoglądała na niego, w połmroku. Pochyliła się i delikatnie musnęła ustami jego policzek.
-Może bez siebie będzie nam lepiej-szepnęła i wyszła z pokoju.
Ej ale ona krótka wyszła.
-
Ciężko było mu uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał. Wydało się to takie nierealne, niemożliwe. A jednak. Przecież nie śnił teraz. Poczuł, jak do oczu powoli napływają mu łzy, nie wiedział tylko, z jakiego powodu. Z radości? A może ubolewania nad smutkiem każdego z nich, kiedy myśleli, że są odosobnieni w swych uczuciach?
Przełamując bariery bólu, zmusił się, by wstać z łóżka. W tej sytuacji nie mógł spokojnie leżeć, jakby nigdy nic się nie stało. Serce waliło mu jak młot, kiedy opierając się jedną ręką o ścianę, przeszedł do tego pokoju, co dziewczyna. Zatrzymał się w progu.
- Ciri... - nawet teraz, kiedy świadom był jej uczuć, ciężko było mu to wypowiedzieć. Zawiesił się w tym miejscu, zbierając myśli, dokładnie analizując każde słowo, które zamierzał wypowiedzieć, układając i odrzucając całe zdania.
-
Odwróciła się w jego kierunku, a potem na jej twarzy pojawiło się rozdrażnienie.
-Nie powinieneś wstawać-powiedziała cicho starając się na niego nie patrzeć i z trudem wymusiła u siebie najchłodniejszy ton głosu.
Bała sie tego co on powie. Wyśmieje ją?
-
Stał dalej, jakby wcale nie usłyszał tego, co mówiła do niego. Jej ton również go nie przejął, wiedział, że jest udawany.
- Chciałbym tylko, żebyś wiedziała, że... Jeśli... Jeżeli wyjedziesz, to ja z tobą.
Oparł się o futrynę, spoglądając na Ciri niepewnym wzrokiem.
-
Cofneła się o krok, zaskoczona. Chwile patrzyła na niego, z mieszanką uczuć i emocji w oczach.
-Na pewno nie w tym stanie-powiedziała wreszcie-A teraz rusz tyłek i wracaj do łóżka, bo twoi koledzy już poszli i jeśli zemdlejesz mi tutaj, to ja cię nie przeniosę.
Usmiechnęła się przy tym lekko, psując całą wymowę "groźby".
-
Nie ruszył się z miejsca.
- Ciri... - powiedział takim tonem, jakby chciał ją skarcić za zniszczenie atmosfery i odbieganie od tematu. Za dużo już tych niedopowiedzeń. Odkleił się od ściany i podszedł bliżej niej.
//Bez "do". Bliżej niej, a nje bliżej do niej. Tak jakoś mnie to kłuło w oczy... xD
Serio?... xD
Tak, tak.
Łoo, kurna xD
xD
-
Obserwowała go uważnie.
W jej oczach krył sie lęk, ale to był strach przed tym, że mogłaby coś stracić, bezpowrotnie, że on sie wycofa. Nie bała się natomiast tego, że Connor mógłby ją skrzywdzić w jakikolwiek sposób. Ufała mu. Może to sprawiło, że i ona podeszła bliżej. Ale zostawiła mu inicjatywę. Bądź co bądź już wiele razy skrzywdziła jego biedną, męską dumę.
-
Objął ją ostrożnie zdrowym ramieniem. Ten ruch wykonał dość wolno, jakby bał się, że Ciri będzie protestować. Dłuższą chwilę patrzył w jej oczy, po czym powiedział półgłosem:
- Kocham cię...
Potem bez większych już ceregieli przytulił ją do siebie i pocałował.
-
Odpowiedziała mu pocałunkiem. Widziała jego chwilowe wahanie. Odsuneła się dopiero po chwili z uśmiechem na twarzy.
-Tak nawiasem mówiąc. Naprawdę sądziłeś, że z Dean'em łączyło mnie jakieś uczucie?-rozbawienie w jej oczach było dość wymowne.
-
Zmieszał się i zacisnął usta w kreskę, potem przygryzł dolną wargę.
- To wyglądało dość realistycznie - mruknął w odpowiedzi, dopiero po dłuższej chwili.
-
Prychneła
-Miałam wyjechać-czyżby czas przeszły nie był przypadkiem-Więc potrzebowałam informacji o ruchach templariuszy. Dla bezpieczeństwa Logana.
Delikatnie dotknęła dłonią jego twarzy.
-
- Rozumiem, że zrezygnowałaś z tych planów? - delikatny uśmiech powrócił na jego twarz.
__________
Shift... W tych momentach zawsze wena mi wysiada ;-;
-
-Czy ja wiem? To zależy-uśmiechnęła się cieplej i odsunęła od niego.
-Wyjaśniliśmy sobie wszystko? To teraz możesz już iść się położyć-powiedziała.
-
Stłumił parsknięcie śmiechem. Diabli wiedzą, czy odreagowywał w ten sposób ostatnie wydarzenia, czy rozbawiło go podejście Ciri.
- A bajeczka na dobranoc? - rzucił przez ramię, grzecznie kierując się w stronę łóżka. Teraz, gdy napięcie minęło, ból znów dawał się we znaki.
-
Uniosła brwi.
-Mogę ci co najwyżej dać buziaka i okryć kołderką-uśmiechnęła się.
-
- Buziaka poproszę - zatrzymał się w progu.
-
Przewróciła oczami i podeszła do niego. Szybko pocałowała go.
-Miłych koszmarów-uśmiechnęła się wesoło i wycofała się do drugiego pokoju.
-
- Ależ nawzajem! - odpowiedział i poszedł w końcu się położyć. Rzucił się na łóżko strasznie zmęczony. Praktycznie od razu też zasnął.
-
Wzieła koc i usiadła w fotelu. Wystarczyła chwila, by zasnęła. Oczywiście wcześniej powiedziała sobie, że musi się obudzić wtedy i wtedy, bo należało wreszcie zaszyć ranę na ramieniu Connora.
-
Obudził się nad ranem. Zgramolił się z łóżka, bo oczywiście nie był w stanie poleżeć spokojnie. Czuł się z resztą już dużo lepiej. Cicho przeszedł do pokoju, w którym spała Ciri i zrobiło mu się trochę głupio. Przez niego musiała spać w fotelu. Podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Miasto powoli budziło się ze znu i na ulicy ruch stopniowo się zwiększał.
-
Obudziła się w momencie, w którym on wszedł do pokoju. Zamrugała i spojrzała na Connora z delikatnym uśmiechem.
-Cześć-powiedziała cicho.
-
- Cześć - również się uśmiechnął i podszedł do niej, z pocałunkiem, "na dzień doby".
-
-Jeśli tak ma być codziennie, to możesz zostać tutaj na zawsze-uśmiechnęła się z zadowoleniem. Poczuła się w pewien sposób bezpieczniejsza. Choć wyznać to wszystko nie było łatwo, to teraz miała jakąś prawdę, w którą mogła wierzyć.
-
Nic na to nie odpowiedział, po jego oczach i tak było widać wszystkie emocje. Delikatnym ruchem odgarnął włosy z twarzy Ciri. Dawno marzył o tej chwili. Wydawało mu się kiedyś, że nigdy nie nadejdzie. A teraz to rzeczywistość.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy uzmysławił sobie jedną rzecz. Westchnął cicho.
- Muszę wyjść... - mruknął, przenosząc wzrok na okno. Mimo wypowiedzianych słów, nie wyglądał, jakby miał zamiar rzeczywiście się gdzieś zbierać. Zdawanie raportu Mistrzowi było w tej chwili ostatnią rzeczą, jaką miałby ochotę robić.
-
-Na pewno nie w tym stanie-prychnęła wstając.-Napiszę ci zwolnienie lekarskie, chcesz?
Przytuliła się do niego z zadowoleniem. Chciała, żeby został. Ale on miał obowiązki, tak samo jak ona miała swoje tajemnice.
Wielką ulgę przyniósł jej fakt, że Connora nie zainteresowały w jakikolwiek sposób papiery leżące na stole. Miała tam notatki o tej sprawie z wilkokrwistością, co on mógł zobaczyć, bo większość z tego to była dokumentacja medyczna i chemiczne wzory. Ale drugą sprawą były posunięcia, plany, lista członków asasynów i templariuszy. Ciri wolała mieć haka na wszystkich.
-Nie idź-podniosła na niego proszący wzrok, nie zmieniając pozycji.
-
- U nas nie ma zwolnień - znów się uśmiechnął - O ile jestem w stanie stać na nogach, to nic mi nie jest.
Cmoknął ją jeszcze w policzek i spojrzał w jej oczy.
- Dziękuję ci za wszystko, ale teraz naprawdę muszę iść. Później się jeszcze zobaczymy - powiedział, uwalnając się delikatnie z jej uścisku. Poprawił jako tako bluzę, żeby na ulicy nikt niczego się nie domyślił i ruszył ku drzwiom.
-
-Tak, tak nic ci nie jest. A później będziesz płakał, że się żebra krzywo zrosły.-mruknęła.
Poszła za nim, żeby zamknąć drzwi.
-Uważaj na siebie, bo z tobą, to nigdy nic nie wiadomo-powiedziała z delikatnym uśmiechem.
-
- Obiecuję - odparł z identycznym uśmieszkiem i tyle go widziała.
-
Prychnęła i zamkneła drzwi. Tak to jest z facetami. Poszła posprzątać te papiery, ukryć je. Zmarszczyła brwi układając w równy stosik te o templariuszach, w drugi te o asasynach. Chemiczne i medyczne twierdzenia już zniknęły w szafce.
-
Był już w domu Toma. Podstępem próbował się czegoś dowiedzieć, ale jego rodzina też niewiele wiedziała. Podejrzewali, że jego zniknięcie wiąże się "z tą sektą, do której podobno ostatnio dołączył". Jego matka ściskała różaniec w ręce i ledwo powstrzymywała się od płaczu. Tom był jej jedynym dzieckiem i przerażał ją fakt, że nic o nim nie wiedziała.
Dość późno Connor uświadomił sobie, że nie ma przy sobie telefonu. Stwierdził, że pewnie zostawił go u Ciri, a skoro był już i tak blisko jej mieszkania, więc nie zaszkodziło mu sprawdzić. Zwłaszcza, że komórka byłaby teraz dość przydana. Jak postanowił, tak zrobił i chwilę później pukał już do drzwi.
-
Podeszła do drzwi i otworzyła je.
-Cześć.-usmiechneła się ciepło.
Papiery złożyła na stole,aczkolwiek już trochę pomieszane.
-
Wśliznął się do środka.
- Cześć, kochanie... - przygryzł wargę, z trochę zakłpotaną miną - Nie widziałaś może mojej komórki?
-
Pokręciła głową.
-Poszukaj.-odparła.
Poszła z powrotem do stołu i zajęła się porządkowaniem papierów.
-
Przeszukał najpierw cały przedpokój, później sypialnię i nic. Zaklął pod nosem, żeby nieco wyładować swoją frustrację.
-
Wyjrzała z pokoju spoglądając na Connora z uniesionymi brwiami.
-Nie masz może jakiś nowych informacji o templariuszach?-spytała.
A nuż widelec się czegoś dowie.
-
Connora zatkało to pytanie. Nawet, jeśli by coś wiedział to i tak nie czuł się upoważniony do udzielania informacji osobom spoza Bractwa.
- Przykro mi, nic nie wiem - odparł, starając się nadać swojemu głosowi naturalny ton.
-
-Okay... Czyli raczej nic nowego nie dopisze-mruknęła już bardziej do siebie, niż do niego.
Wycofała się do pokoju.
-
Zapomniał na chwilę o komórce. Coś w jego głowie biło na alarm. Na co, tak naprawdę, potrzebne były Ciri te informacje? Bo chyba nie dla Logana...
-
Szarpnęła w górę kupę papierów, wzbijając tumany kurzu. Rozkaszlała się stawiając ją z powrotem na stole i przeklinając na czym ten świat stoi.
-
Zajrzał do pokoju, gdzie była Ciri, marsząc brwi.
- Co ty robisz?
-
Spojrzała na niego unosząc brwi.
-Sprzątam.
-
- Okaaay... - mruknął, po czym dodał z westchnieniem - Nie mam pojęcia, co zrobiłem z tą komórką, tu jej chyba nie ma...
-
-No cóż, ja nie wiem.-westchnęła znowu układając kartki w stosik. Oczywiście, bardzo inteligentna Ciri na samym wierzchu umieściła tę, o najnowszych planach templariuszy, z wielkimi literami i znakami zapytania. Obok, jeszcze na stole, ułożyła stos o asasynach.
-
Coś-tam mruknął pod nosem, wkładając ręce do kieszeni. Kątem oka zerknął na papiery. Znów ten sam głos odezwał się w jego łbie. Wiedział, że jeszcze przejrzy ten stos. Czekał tylko na odpowiednią okazję. Zdążył już przywyknąć do tego, że głosu rozsądku się słucha.
-
Spojrzała na niego kątem oka. i postawiła kartki z powrotem.
-Okay, ja poszukam-powiedziała wychodząc z pokoju i kierując się do sypialni.
-
Skoro tylko nadarzała się okazja, jego ręce same sięgnęły po papierzyska. Przewertował większość z pierwszego i drugiego pliku. Do czego, u licha, jej informacje o asasynach i templariuszach?... Jedyna logiczna odpowiedź, jaka sama się narzucała, spowodowała, że przeszły go ciarki. To wyglądało tak, jakby Ciri była podwójnym szpiegiem. W tym momencie przypomniała mu się rozmowa z nią na temat jej związku z Deanem. On był templariuszem i chciała wyciągnąć od niego informacje na temat jego zakonu. Connor jest asasynem i ... Nie, niemożliwe! To wszystko, co mówiła, miałoby być kłamstwem? Wcale nie darzyła go żadnym uczuciem? Poczuł się zdradzony w okrutny sposób. Jak ona mogła?...
Odłożył kartki i podszedł do okna.
-
-Znalazłam-Ciri podeszła do niego z delikatnym uśmiechem i telefonem w ręce.
Nie spostrzegła niczego, chociaż, gdyby uważniej przyjrzała się kartkom, pewnie zauważyłaby inne ustawienie. Zatrzymała się o krok za nim i wyczuła zmianę.
-Connor?-w jej oczach pojawił się niepokój.
-
- Dzięki - zmusił się do lekkiego uśmiechu. Odebrał telefon.
- To ja już pójdę. Śpieszy mi się trochę - w pewnym sensie skłamał. Odwrócił się, zamierzając szybko wyjść.
-
Zagrodziła mu drogę.
-Nie jestem ślepa. Przeczytałeś tamte papiery prawda? I teraz uważasz, że chciałam cię wykorzystać?-lęk i ból w jej oczach był aż nazbyt widoczny.
-
- Co? Tamte papiery? Nie ruszałem twoich rzeczy - odparł, wykorzystując wszystkie swoje umiejętności kłamania, jakich wyuczył się w Bractwie. Chciał na razie udawać, że nic się nie stało i potem na spokojnie sobie to wszystko przemyśleć.
- Wykorzystać? Co masz na myśli? O czym ty mówisz?- zmarszył brwi, ilustrując ją wzrokiem. Ledwo udało mu się zamknąć uczucia wewnętrz siebie, by skupić się na grze. W tej chwili był jedynie aktorem.
-
Zmarszczyła brwi i prychneła. Okay, jeśli on ma zamiar tak grać.
-Nic, nieważne-zdobyła się na jeden z tych słodkich usmiechów, zarezerwowanych dla niego.
-
Zdecydowanie najlepiej mu nie poszło, ale cóż... Nie miał pojęcia, czemu skłamał. Mógł przecież od razu zażądać od niej wyjaśnienia. Ale nie, on musiał kombinować. Zresztą i tak nie był pewny, czy uwierzyłby jej.
Jej uśmiech wtrącił go jednak z równowagi. Chwilę jeszcze tak stał, potem bez słowa minął ją i opuścił mieszkanie. Jednoznacznie tym potwierdził, że chrzani tę zabawę i podejrzenia Ciri były słuszne. Irracjonalne zachowanie, ale nie był w stanie myśleć o tym, co robi i tak naprawdę, nie obchodziło go to.
Zatrzymał się pod blokiem, oparłszy się o jego ścianę. Świat mu się walił i nawet nie próbował go ratować.
-
Spojrzała za nim, ale nie próbowała go gonic. Dlaczego? Może wyjaśnienia dałyby cokolwiek. Podeszła do stołu zagryzając wargę.
-
Westchnął ciężko.
Najchętniej zostawiłby teraz cały ten chole*ny świat i jego złośliwości. Tyle, że to nie przystoi asasynowi. I właśnie pocieszenia szukał teraz w pracy dla Bractwa. Starał się nie myśleć w tej chwili o Ciri, a skupić się raczej na ostatnich zaginięciach. Naciągnął kaptur na oczy ruszył przed siebie, raczej instynktownie wybierając drogę, niż kierując się jakimś konkretnym zamierzeniem.
-
Tymczasem w stronę mieszkania Ciri skierowali się trzej templariusze. Mieli własny wywiad i najwyraźniej Ciri po prostu źle zamaskowała slady. A oni umieli wykorzystywać najmniejsze potknięcia przeciwnika. Wkroczyli do jej mieszkania. Była bez szans na obronę, więc postanowiła udawać słabszą niż była w rzeczywistości. Związana siedziała na krześle spoglądając na nich gniewnie. Zdążyła już zarobić w twarz za pyskówki. A templariusze przeglądali okoliczne szafki, wywalając ich zawartość na podłoge. Dziewczyna zdażyła ukryć papiery.
-Wszystko nam wyśpiewasz mała-warknął jeden z mężczyzn i złapał dłoń Ciri, postawił ją na stole i wbił nóż. Dziewczyna stłumiła okrzyk bólu i skurczyła się w sobie.
-Pie... pieprz się-warknęła tylko.
***kilkadziesiąt długich, bolesnych minut później***
Ciri udało się niemal całkowicie przetrzeć sznury. Wyglądała kiepsko. Długa, fioletowa pręga na twarzy, rana na dłoni i długie rozcięcia na ramieniu. Ponadto kilkanaście dużych siniaków i rozcięć.
//ino mi sie nie wtarabaniaj w tortury... xD
Chcę ja jom skrzywdzić.
-
// Gdzież bym śmiała xD
-
Szarpneła się i udało się jej zrzucić więzy. Skorzystała z chwilowego zaskoczenia i dezorientacji i zaatakowała mimo bólu. Potyczka trwała dłuższą chwilą i jeszcze bardziej zabałaganiła mieszkanie. Ciri wreszcie wygrała, ale podniosła się z podłogi po dłuższej chwili. Spojrzała na swoje rany i rozejrzała się wokół. Wszelkie książki, rzeczy wcześniej ułożone w szafkach teraz walały się po podłodze. W kałużach krwi leżały ciała templariuszy. Plamy szkarłatu pokrywały też część podłogi. Wyjeła z kryjówki papiery i spakowała do torby, wciskając tam również przerażoną Biankę. Potykając się, chwiejnie wyszła z mieszkania, znacząc drogę za sobą krwawymi odciskami dłoni. Sąsiadki, które stały przed blokiem obdarzyła spojrzeniem "Powiedzcie cokolwiek a będziecie następne". Ciri znalazła ustronne miejsce i zmieniła się w wilka, bo nie miała dość siły, by iść w ludzkiej postaci. Kulejąc z jedną łapą w górze ruszyła w kierunku lasu. Juz po chwili okoliczne "babcie-kamery" plotkowały o dużym, białym psie, z rozległymi ranami i plamami krwi i torba w zębach.
-
//Ei, jak Connor i/lub aśki wpadną na pomysł wpadnięcia do mieszkania Ciri?
-
// Może Tomowi uda się uciec, spotka Connora i powie coś, co naprowadzi ich na ten trop? xD
-
//dobze
-
// Tylko co?... Ciri przecież jako takich powiązań teraz z templariuszami ni ma...
-
//Hmmm... Ale oni wiedza o tych informacjach i jej badaniach nad aspektami wilkokrwistości.
-
Kiedy szedł w stronę bloku był wściekły na cały świat, a najbardziej soczystymi przekleństwami obdarzał samego siebie. Nie zdążył jednak specjalnie zbliżyć się do mieszkania Ciri, a już doszły go jakieś plotki, przekazywane sobie, niby szeptem, przez sąsiadki. Nie bardzo dawał wiarę temu, co podsłuchał, ale podświadomie przyspieszył kroku.
Już miał wypaść z uliczki na plac przed blokiem, kiedy dotarło do niego kilka jakichś wymieszanych ze sobą głosów i spore zamieszanie. Udając gapia powoli zbliżył się do budynku. Stała tam już policja, spisująca zeznania i karetka, do której wpakowywano dwa trupy. Trzeciego znosili już ze schodów.
Connor pokręcił się jeszcze chwilę w pobliżu, by dowiedzieć się, co tu się wydarzyło, coraz to kogoś o coś zapytał i po niedługim czasie wiedział już co chciał. Prawie wszystko. Co prawda, słyszał coś o wilku, czy przerośniętym psie, ale to było zbyt mało informacji. Już miał zaczepić kobietę stojącą obok, czy wie coś o białowłosej dziewczynie, ale w tym momencie doszedł do niego zapach Ciri.
Żołądek podszedł mu do gardła. Nagle zapomniał o Tomie, o porwanych wilkokrwistych, nawet o Bractwie. Najważniejsze było znaleźć ją. Mogła być w sporym niebezpieczeństwie. Tamte papiery... Później...
Ruszył niemalże biegiem, tropem dziewczyny. Kiedy już tylko zniknął ludziom z zasięgu wzroku, zmienił się w wilka, by móc szybciej i sprawniej się przemieszczać.
_______________
Hjaaa... Złamałam własny regulamin, co do wchodzenia/wychodzenia w jednym poście, ale chrzanić xD
Mam nadzieję, że nie obrazisz się za te psy?... xD
Nje obrażę =3
Uff... xD