Widocznie Connor miał mocną głowę, bo mimo, że wypił już naprawdę sporo, nadal nie mógł oderwać się od przykrych rozmyślań. Barmanka z niepokojem spoglądała w jego kierunku. Nie miała ochoty na burdy, które mógłby wszcząć pijany mężczyzna. On jednak siedział spokojnie, przedstawiając dość żałosny widok.
Było już dość późno, kiedy drzwi powoli uchyliły się i do karczmy wszedł kilkunastoletni chłopak, ten sam, z którym Connor wcześniej ćwiczył. Miał trenować z nim jeszcze orientację w nieznanym terenie i walkę po ciemku, ale całkiem wyleciało mu to z głowy. I tak nie byłby dzisiaj w stanie... Chłopak tymczasem zauważył Connora, podszedł do niego i usiadł naprzeciwko. Od razu zorientował się, że coś nie gra.
- Co z treningiem? - zapytał Tom. Tak naprawdę był tylko niewiele młodszy od Connora. Z tegoż powodu nie było większego sensu, by tytułować go "panem". I bez tych grzeczności odnoszono się do niego z szacunkiem.
- Idź do Drake'a... Dzisiaj mnie zastąpi... - wymruczał w odpowiedzi Auditore, usiłując jakkolwiek zamaskować przed nim głębię swojej rozpaczy, co jednak nie było takie proste.
- Co się dzieje? - pytał dalej niezrażony nowicjusz.
Jednym z efektów działania alkoholu było to, że zapytany nie potrafił utrzymać języka za zębami i ledwodosłyszalnie jęknął:
- Ona mnie nie kocha...
- Pokłóciłeś się z dziewczyną? - zgadywał Tom.
- Ona nie wie... Nie powiedziałem... Jej... - wypowiedź przerywał mu plączący się już nieco język.
- Co nie powiedziałeś? Że ją kochasz? - młody dość szybko domyślił się, o co chodzi.
- Ona mnie nie kocha... - powtórzył, poprzedzając to zdanie kolejnym kieliszkiem. Coraz trudniej było się z nim dogadać.
- Dlaczego jej nie powiedziałeś? - dociekał, zabierając mu butelkę z ręki.
- Bo ona mnie nie kocha...
Tom westchnął ciężko. Czuł się jakby rozmawiał z dzieckiem. Trochę też zawiódł się na nim, jako na mistrzu. Miał go niemalże za kogoś świętego, idealnego idola. Teraz poznał go z innej strony. Ale trzeba było też przyznać, że niewiele osób przeżyło tyle, co on. Inni złamaliby się dużo wcześniej.
- Jak ona ma na imię?
- Ciri... - mruknął Connor, półprzytomnie. Nareszcie zaczynał odczuwać "pozytywne" skutki upojenia alkoholem.