Connor przełknął nerwowo silnę. Podniósł się i zaczął cofać w głąb celi. Teplariusze jednak zaraz go złapali i mimo tego, że wyrywał się, udało im się go odpowiednio unieruchomić. Jego prawą rękę zakuli w żelazne kajdany, zwisające na łańcuchu ze ściany (tjaa... takie, jak w średniowieczu... xD), a lewą przywiązali do stolika.
- Masz ostatnią szansę, asasynie - rzucił jeden. Ale Connor nie miał zamiaru im czegokolwiek mówić.
- Twój wybór - tamten zaśmiał się złowieszczo i umieścił najmniejszy palec chłopaka pod "gilotynką". Najpierw odciął jedną trzecią palca. Nie robił tego jednak "humanitarnie", to znaczy zamiast szybko to załatwić, powoli dociskał ostrze, powodując dłuższe cierpienie. Connor zacisnął zęby, ale niewiele mu to pomogło. Zbladł z bólu.
A templariusze dalej odcinali mu po kawałku palce. Wkoło było już sporo krwii. W końcu nie wytrzymał i zaczął wydawać z siebie przytłumione okrzyki i jęki, przy każdym cięciu. Wiedział, że będzie bolało, ale nie przypuszczał, że aż tak.
Stracił już najmniejszy palec, serdeczny i połowę środkowego, kiedy ktoś zawołał jego oprawców. Jeden z nich zaczął narzekać, że jak zwykle przerywają im najlepszą zabawę, ale wyszli, zabierając ze sobą narzędzie tortur i zostawiając Connora samego, przykutego do ściany, z krwawiącą lewą dłonią.
Asasyn opuścił bezsilnie głowę. Ciężko oddychał. Uzmysłowił sobie, że jeśli potrwa to dłużej, to może nie wytrzymać i powie im, gdzie zostawił skrzynkę. Wprawdzie podejrzewał, że będzie tam jedynie kolejna zagadka, ale jeśli templariuszom uda się ją rozwiązać?... Nie miał pojęcia, co takiego można znaleźć po rozszyfrowaniu ostatniego wierszyka. Jedno wiedział na pewno - oni nie mogą tego dostać...