Wszedł. W międzyczasie zorientował się, że w ranie tkwi kula. Zastanawiał się, co Ezio takiego robił, że ktoś do niego strzelał... Bo sam się chyba nie postrzelił. Przystanął i oparł się o klify. Trzeba będzie to żelastwo wyjąc. Zadrżał na samą myśl o tym. Ale jednak trzeba... Do szpitala nie pójdzie, bo raz, że Asasyni podpadli glinom, a lekarze mają obowiązek powiadamiać policję o ranach postrzałowych pacjentów, dwa - jest w tych całych... ciuszkach Asasynów. Nie pokaże się tak na mieście.
Zaczął przeszukiwać kieszenie, w poszukiwaniu czegoś, czym dałoby się wyciągnąć kulkę. W końcu znalazł jakiś nóż z wąskim ostrzem. Rozpiął bardziej kaftan i zsunął go z lewego ramienia. Wziął głęboki oddech i włożył ostrze do rany. Wiedział, że powinien najpierw odkazić, ale nie miał czym.
Poczuł okropny ból. Przygryzł dolną wargę. Nie udało mu się. Cofnął nóż.