Wyszczerzyła się w wilczym uśmiechu i machnęła ciężko ogonem. Chciała wstać tylko, że, kurczaczki, słabo jej to wyszło bo łapy odmówiły posłuszeństwa. I znów legła na ziemi jak szmaciana laleczka. Patrzyła na brata rozbawionym wzrokiem. Tak, teraz cały świat ją bawił. Śmieszna krew. Śmieszna rana. Śmieszny trup obok. Śmieszna ona, bo zaraz też stanie się o takim fajnym, skostniałym trupem.
Logan znalazł się tu wiedziony zapachem krwi. Poznałby go wszędzie, podobnie jak odgłosy walki. Stanął jak słup soli widząc leżącą na ziemi opiekunkę i zwłoki obok niej. W myślach klął tak, że nie powstydziłby się tego szewc czy kowal.
Zignorował Connora. To nie był czas na sprzeczki i kłótnie.
-Zawsze pakujesz się w kłopoty-prychnął cicho pochylając się na ciałem i delikatnie przejeżdżając ręką po sierści.
Próbował się jakoś trzymać nie dopuszczać do siebie wiadomości o niedalekiej lecz pewnej śmierci Alyss.