// Spx
Z jego gardła mimowolnie wydarł się cichy skowyt. Znajdował się teraz w zdecydowanie groszym położeniu. Niewiele widział, bo krew zalewała mu oczy.
W pierwszej chwili stracił równowagę. Przez głowę przeleciała mu wtedy jedna myśl - obraz wilkokrwistych, rozszarpujących go na strzępy. To dodało mu sił, by walczyć o życie.
Dostrzegł też swoją szansę. Sam, pewny już swojego zwycięstwa przestał być ostrożny.
I Connor zamierzał to wykorzystać.
Starając się zapomnieć o bólu, podkradł się z lewej strony i skoczył na przeciwnika, napierając na niego, ze wszystkich sił i starając się maksymalnie wykorzystać ciężar ciała. Tylnymi łapami podciął łapy Sama. To była dość ryzykowna zagrywka. Gra va bank. W końcu sam mógł wylądować na ziemi... Wgryzł się mu w kark, mieszając własną krew, z jego krwią.