Również zaczęła przysypiać. Co prawda, utrzymywała jeszcze jako taki kontakt z rzeczywistością, ale powoli stawało się to coraz trudniejsze. Nie zauważyła więc drobnego cienia, który zbiegał między murami. Postać była wyraźnie nauczona poruszania się w terenie. Szczególnie trudnym. Cień zbliżył się i skoczył wyrywając dziewczynę z sennego otępienia. Potoczyli się kawałek dalej, żadne nie wydało z siebie dźwięku. Do czasu. Po chwili w nocnej ciszy rozległ się głuchy zgrzyt trących się o siebie kawałków metalu. Obie postacie miały taką samą broń: rękawice, z których wystawały teraz długie, metalowe szpony.
Alyss leżała na ziemi przygnieciona nieznajomą postacią. Z całą pewnością było to jeszcze dziecko, prawdopodobnie chłopiec. Miał na sobie zbyt duży i ciężki płaszcz, a kaptur nie pozwalał na zobaczenie jego twarzy.
// Tak ten cien to Logan... Nie skrzywdzić mi go tam za bardzo.