Ciri tymczasem znalazła w sobie dość siły by przeżyć. Ale co to było za życie? Najpierw upozorowała swoją śmierć, bo musiała jakoś pozbyć się i ludzkiej policji i tej pochodzącej od asasynów czy templariuszy. Każdego dnia w innym miejscu, w swoich postojach zachowywała brak jakiejkolwiek ciągłości czy kolejności. Nie zostawiała śladów, chyba że jako zwierzę. Spała rzadko, podobnie z jedzeniem. Starała się nie myśleć, z tego też powodu spędzała wiele czasu w skórze wilka. Wtedy wszystko przestawało się tak komplikować, przynajmniej dla niej. Mogła postawić na instynkt.
Lambert, który przyłączył się do asasynów nie próżnował. Wiedział doskonale, że Ciri nie dałaby się zabić w tak łatwy sposób. Przecież to była Cirilla, Zguba i Jaskółka. Jego Feniks, który potrafił odrodzić się z popiołów w najmniej spodziewanym momencie. Natrafiał na fałszywe ślady, ale cierpliwie szedł za nimi.
Były nauczyciel Ciri wynurzył się z mroku, tuż obok Connora.
-Znalazłem jej obozowisko. I świeże trupy, może sprzed dwóch dni. Łowcy, pewnie na usługach templariuszy. Dodatkowo znalazłem ślady jej, świadczące o tym, że jest ranna a to miejsce które znalazłem jest jedynym nadającym się na postój, w takiej odległości. Chodź za mną-mówił szybko, jakby odruchowo ściszając głosi znów zanurzył się w ciemności.