Milczała, biorąc kolejny łyk kiepskiego wina. Odstawiła szklankę. Nie powinno się pić wina w szklankach, ale cholera z konwenansami. Spojrzała na Jona odrobinę zagubiona, jakby nie była pewna, co do cholery ten facet robi w jej mieszkaniu. Zamrugała, odzyskując ostrość widzenia.
- Odrobinę za późno. Poza tym, mylisz się, dużo lepiej pracuję wstawiona. Nie skupiam się wtedy na niczym prócz roboty.
Zamilkła ponownie, zerkając w notatki, pokryte sporą ilością chwiejnie stawianych liter.
- Więc... Mam kilka teorii, ale na potwierdzenie muszę czekać. Peter wykona swój ruch i wtedy będę wiedziała do czego zmierzam. W tym momencie nie mogę ci pomóc. Aczkolwiek...
Straciła wątek, rozglądając się dookoła. Jej myśli pochłonęła inna sprawa. Wbiła wzrok w Jona.
- Cholera, nie zimno ci? Przecież tu jest najwyżej kilkanaście stopni. Mia! Gdzie jesteś, głupi kundlu? Pięknie, nigdy jej nie ma, kiedy jest potrzebna. Poczekaj, pójdę po coś ciepłego i będziesz mógł wrócić do ochrzaniania mnie - paplała radośnie.
Wstała, łapiąc równowagę. Nie była aż tak pijana, jak można by sądzić. Większość jej zachowań było aktorstwem, pozą, łatwiej ocenić ludzi, po ich zachowaniu wobec innych w momentach słabości. Nucąc pod nosem, poszła w kierunku sypialni. Zagracony pokój w niczym jej nie przypominał, większość sprzętów zostało przykrytych warstwą kurzu. Fox rzadko tu zaglądała,kłuły ją w oczy rzeczy, kiedyś należące do jej syna - nieliczne pluszaki, butelka, smoczek, ubranka - wypełniały dziecięce łóżeczko, sklecone z przypadkowych części innych mebli i materaca. Otworzyła szafę, sięgając po stary, rozciągnięty sweter, sięgający po założeniu jej kolan. Wyglądała w nim młodziej, jak dziecko, drobna sylwetka ginęła w fałdach szarego materiału. Może był okropny i brzydki, ale ciepły, a nie miała potrzeby wyglądania pięknie tego wieczoru. I żadnego innego też. Stała chwilę, gapiąc się bezmyślnie na łóżeczko. Znalazła się i Mia, ocierając się o nogi właścicielki z cichym skomleniem.