Winchester otarł ranę sterylnym materiałem i zaczął zszywać. Ciri patrzyła w podłogę. Poczucie winy paliło ją od środka, wszystko było przecież jej winą. Dlaczego wtedy odeszła? Nie potrafiła odpowiedzieć. Poczuła się zagrożona, chyba o to chodziło? Kiedy? Gdy któregoś dnia, uśmiechnęła się patrząc jak on wchodzi do pokoju, gdy patrzyła jak wracał po asasyńskich misjach, gdy dbała o jego rany. Wtedy zaczęła się bać, że przecież może go stracić. I wiedziała, że ból jaki ona odczuje, gdy on odejdzie na zawsze, będzie zbyt silny. Instynktownie chciała się przed nim uchronić, więc odeszła. Po to, by go nie stracić, odeszła. Śmieszne? Tak. Nie potrafiła stworzyć prawdziwego związku.
Myśliwy oderwał nić i mruknął coś do siebie, zadowolony. Odsunął się i poszedł umyć ręce.
Ciri podniosła się, gdy tylko wyszedł. Spojrzała na Connora z wstydem w zielonych oczach.