Dean nie miał zamiaru zostac zaszlachtowanym jak zwierzę. Zaczał się bronić, dosyć skutecznie. Odepchnął od siebie Connora.
-Jestes słaby, Connor. Wszelkie głębsze uczucia w twoim wykonaniu są słabością-wysyczał.
Stał, w pozycji bojowej. Rzucił nożem, może dla odwrócenia uwagi, bo juz po chwili go nie było.
Tylko Ciri nadal patrzyła na Connora, wystraszona, skulona w kącie kanapy. Adrenalina najwyraźniej zwalczała działanie tabletki, bo jej spojrzenie stawało sie przytomniejsze. A może to była po prostu wilkokrwistosć? Ale czy to było ważne w tamtej chwili? Wcale. Tak bardzo chciała, żeby jemu zależało. Żeby nie zrobił tego z poczucia obowiązku. Dlaczego ją to nadal obchodziło? Zrozumiała, że bez niego, nie potrafiła się pozbierać. Wtedy, kiedy się nie widzieli, wiele razy przyłapała się na tym, że w tłmie szukała jego twarzy. Ale jak mu to powiedzieć? Ciri zbyt bardzo bała sie tego, że on ją odrzuci.
Kotka tymczasem zbierała sie z ziemi fucząc z oburzeniem.
Liczę na opieprz dla Ciri od Connora. Bądź co bądź szlaja się z przypadkowo poznanym facetem i zaprasza go do domu.