-Serio? Brata zgubiłeś? To staje się dziwne.
-U mnie... Było trochę gorzej. Po waszym odejściu wychowywał mnie dziadek. Babcia była już wtedy chora, a może coś jej zrobił. Po wypadku, przestałam się przemieniać. Tak do około wieku 10-11 lat. Wtedy się zaczęło. Dziadek nic mi nie wytłumaczył. Byłam przerażona, jak to szczeniak. Zabrał mnie nad jezioro, na tamę. Nie wiedziałam po co. Teraz juz wiem. Zrzuciłby mnie stamtąd gdyby nie łowcy. Dziadek nigdy nie wychodził poza dom. Ścigali go. Gdy on walczył, ja.... No cóż próbowałam mu pomóc. Można powiedzieć, że go zabiłam. Wtedy łowcy zwrócili sie w moją stronę i skoczyłam z tamy. Nie wiem, jakim cudem przeżyłam. Zajął się mną On. Nauczył mnie teo co musiałam wiedzieć. I wielu, wielu technik zabijania. Był nieco przewrażliwiony. Dopadli nas łowcy. Katowali nas... Sama nie wiem ile czasu. Od tamtej pory mam klaustrofobię, po zamknięciu w klatce. On nie wytrzymał tortur i umarł. Mi wypalili na skórze znak i dali uciec. Błakałam sie trochę. Parę razy znalazłam innych wilkokrwistych, ale tam gdzie zjawiałam się ja, przychodzili łowcy. Tak więc zrezygnowałam z towarzystwa dopóki nie trafiłam tutaj. Ot cała historia.
Gapiła się w przestrzeń ze smutnym, gorzkim uśmiechem.